piątek, 15 lipca 2016

27. Idziemy!


Annabeth:

Nastał czwartek. Zwiastowało to ostatni w tym tygodniu dzień szkolny ( jutro nie ma lekcji z powodu jakiś rad czy coś) . No i przede wszystkim  dzisiaj o 19 zaczyna się jedna z najlepiej zapowiadających się imprez w tym roku szkolnym, organizowana przez mega ciacho z najwyższej klasy – Oscara Parka. Obie z Verą jesteśmy mega podjadane i jeszcze wczoraj  byłyśmy w Londynie kupić jakieś supi ciuchy.

Obudziłam się wcześniej, ogarnęłam się, wyprowadziłam Cody’ iego na spacer i poszłam do szkoły. Ostatni tydzień maja… Jeszcze miesiąc i wakacje. Nareszcie. Jednak wraz z wakacjami nieuchronnie zbliża się rocznica śmierci moich rodziców. To z kolei wiąże się z odwiedzeniem ich grobu. To z powrotem do Ameryki. A to ze wszystkimi wspomnieniami i powrotem bólu. W sumie, jakby się nad tym zastanowić wcale nie chcę tych wakacji.

Dobra dość tych ponurych myśli. Muszę się ogarnąć. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Wczoraj Lukas nagle wyszedł z mojego domu, pisząc mi jedynie sms z wiadomością, iż  źle się poczuł. Zaraz po tym Jason mówił, że gadał z nim, a Luki zachowywał się dziwnie. Pewnie stresuje się dzisiejszą imprezą w Oscara. W końcu Lukas jest w nim nieźle zabujany. Znają się tak dobrze.

-Hej Beth – głos mojej przyjaciółki przerwał mi te rozmyślania

-Hej Vera, co tam?

-Spoczko. Gadałam wczoraj z Charliem, pokazywałam mu mój strój. Powiedział, że wyglądam super. Tęsknię za nim. Ogólnie trasa idzie im dobrze. Świetnie się bawią. A co u ciebie?

-No to ekstra. U mnie ok.  Dobra, zaraz matma musimy się przygotować psychicznie. Idziemy do szatni – uśmiechnęłyśmy się i ruszyłyśmy. Z mojej szafki wyciągnęłyśmy tabliczkę czekolady i każda odłamała sobie jeden pasek. Po zjedzeniu, zabrzmiał dzwonek a my pędem pobiegłyśmy do Sali. Spóźnione, ale w dobrych humorach weszłyśmy do klasy, przepraszając za nie przyjście na czas i usiadłyśmy w ławce. Tak zaczęły się lekcje



Veronica:

5… 4… 3… 2… 1… 0!!! Dzwonek!!! Razem z Beth wybiegłyśmy ze szkoły i wsiadłyśmy do samochodu Jasona

-Podwożę was pierwszy  ostatni raz –mruknął– Przy okazji przypomnę ci Annabeth, że masz wrócić przed 1, nie ćpać, pić, ewentualnie jedno piwo lub drinka. Ale to tylko dlatego, że jutro jest wolne. No i to chyba wszystko. Wróć taksówką. Tu masz kasę. Dla ciebie też starczy Vera – podał Annabeth banknot 50 £ . Wysadził nas pod moimi drzwiami.

-A właśnie, Beth sukienka jest w bagażniku

-Boże…. Dziękuje Jason, kocham cię . Miłego dnia – powiedziała Beth, całując brata w policzek i zabierając sukienką. Jason odjechał

-No to… Szykujemy się na najlepszą imprezę w tym semestrze- zachichotałyśmy. Zamówiłyśmy pizzę i zjadłyśmy ją oglądając nasz ulubiony serial „Pamiętniki Wampirów”. Potem każda z nas wzięła prysznic i potem w bieliźnie i szlafrokach siedziałyśmy przed lustrem

-Nooo  to mamy 16. 30- powiedziała Beth

-Swój makijaż zrobię w 15 minut, twój też

-Ok. Chcesz loki?

-Tak

-To twoja fryzura zajmie mi pół godziny, moja też

-Lukas przyjedzie po nas o 18:30, bo 30 minut jedzie się do Oscara

-No to jeszcze zdążymy obejrzeć zdjęcia i filmiki z koncertów

-Dajesz- włączyłyśmy filmy, które znalazłyśmy na instagramie, na snapie, facebook’ u i twitterze. Było tego mnóstwo. Podziwiałyśmy właśnie energię jaka promieniu z chłopców na scenie gdy moją uwagę przykuł nagłówek

„Leo Kiss fan”

-Kliknij w to – powiedziała Beth, także to zauważając. Wcisnęłam film i po chwili zobaczyłyśmy jak Leondre wraz z Charliem idą ulicą. Po chwili podchodzi do nich dziewczyna. Brunetka, niewiele wyższa ode mnie. Chwilę rozmawiają. Robią sobie zdjęcie. Dziewczyna przytula Charliego. Potem podchodzi do Leo. Kładzie mu ręce na piersi i coś mówi. Dziewczyna zbliża się do niego i wpija się w jego usta. Chłopak oddał pocałunek . Po chwili jednak odpycha ją i zaczyna krzyczeć. Wtedy film się urywa

-Ale jaja, co nie Beth? – odwracam się w jej stronę, aczkolwiek jej tam nie ma

-Annabeth? Annabeth?! – nagle słyszę przytłumiony szloch w łazience

-Beth, ej kochanie – powiedziałam miękko, otwierając drzwi i siadając obok niej, obejmując ją ramieniem.



Annabeth:

Po zobaczeniu tego pocałunku ze łzami w oczach poszłam do łazienki i właśnie tam znalazła mnie Vera

-Misia, patrz. Przecież on ją odepchnął. Wcale tego nie chciał

-Chciał! Oddał ten pocałunek!

-Okej. Ale uspokój się. Wiedziałaś, że jest sławny jak się z nim wiązałaś. Wiedziałaś, że z fankami będą różne cyrki. A ty z nim nawet teraz nie jesteś. Wyluzuj mała, wiem, że to trudne, ale dasz radę.  Jeśli chcesz to zostaniemy w domu

-Nie! Idziemy. Dobra zbieramy się. Jest już 17.00

-Dobra, chodź zrobię ci makijaż – powiedziała i posadziła mnie na krześle wyciągając swoją wielką kosmetyczkę. Po półgodzinie zabrała się za swój make up, a ja podłączyłam lokówkę i prostownicę do prądu, uszykowałam gumki do włosów, spinki i wsuwki.

-Mogę zaczynać? – spytałam

-Oki. Ja pomaluje sobie paznokcie- mruknęła Vera. Rozczesałam jej włosy i zrobiłam loki. Z kilku kosmyków zaplotłam jej warkoczyka w przodu głowy.

Całość spryskałam lakierem

-Skończyłam – podałam jej małe lusterko żeby mogła się dokładnie obejrzeć

-O matko, coś pięknego Beth, dziękuję – przytuliła mnie.

-Nie ma za co. Muszę jeszcze zrobić swoją fryzurę – uśmiechnęłam się. Rozczesałam włosy. Za pomocą prostownicy skręciłam je w delikatne fale. Potem w kilku skomplikowanych ruchach spięłam je w wysokiego koka, pozostawiając po luźnym kosmyku po obu stronach głowy.

-I jak?

-Idealnie – wyszczerzyła się Vera –Paznokcie pomaluj. Ogólnie to jak wyglądam? – spytała, okręcając się wokoło własnej osi, ubrana już w swój strój:

-Wyglądasz ślicznie – powiedziałam z aprobatą– mruknęłam, szukając lakieru. Po 15 minutach paznokcie były już suche

-Serio wyglądam dobrze? Myślisz, że Charliemu się spodoba?

-Charliemu? Przecież go tam nie będzie

-No wiem, ale powiedział, że mam mu wysłać zdjęcie, bo chce wiedzieć jak będę wyglądać

-Aaa. Nie przejmuj się skarbie. Wyglądasz cudownie, a zresztą Charliemu podobasz się nawet w dresie, bez makijażu i w poczochranych włosach. A teraz wybacz muszę się ubrać- skończyłam przemawiać i poszłam do łazienki. Założyłam swoją sukienkę. Wyglądała tak:

-Żaden ci się nie oprze

-Taki był zamysł – roześmiałam się. Usłyszałyśmy trąbiący samochód. Wyjrzałyśmy przez okno. To Lukas już na nas czekał

-Idziemy?

-Idziemy








-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam, nowy rozdział. Proszę o komentarze. Naprawdę motywują, jeśli ich nie ma, mam wrażenie, że nikt tego nie czyta i nie chce mi się pisać

3 komentarze: