Leondre:
Po kłótni z Beth wróciłem do domu. Rzuciłem się na
łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. W tej samej pozycji zasnąłem i zostałem obudzony przez Charliego.
-Jezu teraz ty masz doła? Co jest?
-Pokłóciłem się z Annabeth
-O co?
-O to, że poszła na imprezę, a mi powiedziała, że
jest w domu. Mówi, że chciała poprawić Veronice nastrój, a ja tam byłem
niepotrzebny. Nie chciała, żebym z nią szedł- powiedziałem i przekręciłem się
na plecy, żeby spojrzeć na Charlsa. Chłopak skrzywił się i uniósł wysoko brwi
-Serio Leo? Zrobiłeś jej wyrzuty bo poszła na
imprezę z przyjaciółką, a nie z Tobą?
-Chyba nawet nie chodzi o to. Tylko o to, że mnie
okłamała
-Leo, zrozum. Chciała iść z Verą, a gdyby ci
powiedziała gdzie idzie na pewno poszedłbyś z nimi
-Ale ja się martwiłem. Przychodzę do jej domu, a jej
tam nie ma…
-No ok., ale uważam, że ona ma prawo być zła na to,
że chcesz ciągle ją kontrolować. To moje zdanie. A teraz zbieraj się, jeśli
chcesz odprowadzić ją do szkoły i zdążyć
ją przeprosić przed lekcjami- powiedział blondyn i wyszedł. Wstałem, wziąłem
prysznic, ubrałem się i szybko zjadłem śniadanie. Po dwudziestu minutach byłem
już pod jej domem. Zapukałem. Drzwi otworzył mi… Jason
-Emmm dzień dobry. Ja przyszedłem odprowadzić Beth
do szkoły- chłopak spojrzał na mnie wściekle
-Słuchaj Devries, mówiłeś, że będziesz się nią
opiekował, tak?!
-Noo tak- powiedziałem niepewnie . O co mu chodziło?
-I uważasz, ze opiekujesz się nią dobrze?
-Taak, chyba tak
-Tak? To ciekawe.
To powiedz mi dlaczego jakiś obcy chłopak, przyniósł moją siostrę do
domu, po napadzie jakiś facetów. Dlaczego ma skręconą kostkę, jest pokopana i
miała rozdartą bluzkę?!!! Gdzie ty wtedy byłeś Devries?!!! Jak się nią opiekowałeś?!!!-
krzyczał, a ja stałem jak zamurowany. Jacy faceci? Co oni zrobili mojej
księżniczce? Kto ją przyniósł do domu? Jak ona się czuje?
-Czy ja mogę się z nią zobaczyć?- spytałem
-Nie!- wrzasnął i zamknął mi drzwi przed nosem.
Chwilę jeszcze stałem przed jej domem, a potem poszedłem w kierunku swojego.
Nie dam rady szkole. Nie bez niej…
Annabeth:
Obudziłam się dość wcześniej. Ubrałam się i na
jednej nodze zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę. Wtedy
usłyszałam, że Jason na kogoś krzyczy. Potem było trzaśnięcie drzwiami. Mój
brat wszedł do kuchni
-Hej młoda. Jak się czujesz?
-Dobrze. Kto to był?
-Eeee tam nikt
ważny
-Pytam się kto to był?
-Devries
-Leo? Powiedziałeś mu?!
-Tak- przyznał. Zaczęłam kuśtykać w stronę drzwi.
Otworzyłam je i zaczęłam „iść” Zobaczyłam Leo
-Leoś!!!- krzyknęłam. Nie usłyszał mnie- Leo!!!!-
krzyknęłam i upadłam na ziemię. Padał deszcz.
-Leo!!!- krzyknęłam i zaczęłam płakać. Dlaczego? Nie
wiem. Tak bardzo chciałam, żeby mnie teraz przytulił. Siedziałam tak i
patrzyłam jak idzie
-Leo- szepnęłam. Nagle ktoś mnie podniósł
-Hej Annabeth. Powinnaś odpoczywać. Odniosę cię do
domu okej?- spytał ten ktoś. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego
-Lukas?
-No widzisz. Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy-
uśmiechnął się. Odniósł mnie do domu. Jason przywitał go uśmiechem pełnym
wdzięczności. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam uśmiechniętego brata.
-Dzięki Lukas. Jedziemy teraz z Beth do szpitala-
oznajmił
-Mogę pojechać z wami? Ktoś ją musi pilnować-
roześmiał się chłopak
-Pewnie- roześmiał się mój brat. WTF?!!! Co tu się
dzieje?!!!
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Na szczęście
nic strasznego mi nie jest. Skręciłam delikatnie kostkę i przez 2 tygodnie będę
musiała nosić szyny. W drodze powrotnej do domu, kupiliśmy kilka pudełek lodów.
Razem z Lukasem usiedliśmy na parapecie w moim pokoju, jedząc lody i
rozmawiając. Lukas nazywa się Langer. Ma starszego o rok brata. Razem z nim
przyjechali tu do ojca. Jego rodzice rozwiedli się i teraz Lukas wraz z bratem
mieszka u mamy w Niemczech. Jego ojciec po rozwodzie przeprowadził się do Port
Talbot. Teraz chłopcy mieszkają 2 miesiące u mamy, miesiąc u taty .
-Ale nasi rodzice są w dobrych stosunkach. Nie
narzekam – roześmiał się. – A teraz ty opowiedz o sobie.
- Moi rodzice zginęli prawie rok temu. Kilka
miesięcy po tym wydarzeniu, Jason dostał pracę właśnie tutaj. Przeprowadziliśmy
się tu z Nowego Jorku. Już pierwszego dnia poznałam Leo, który aktualnie jest
moim chłopakiem. Znaczy chyba- zmarkotniałam- Potem poznałam Veronic, moją
najlepszą przyjaciółkę i Charliego. To tyle- uśmiechnęłam się
-Dlaczego chyba?
-No bo… Trochę się pokłóciliśmy
-Kochasz go?
-No tak
-No więc w czym problem. Po prostu musicie się
pogodzić
-Wiem, ale… Zresztą czemu ja ci to mówię. Pewnie nie
chcesz o tym słuchać
-Ależ skąd. Chętnie ci pomogę. Możesz mi wszystko ze
spokojem mówić. Jestem gejem nie będę zazdrosny – roześmiał się. Spojrzałam na
niego zdziwiona, a potem dołączyłam do niego.
Jestem osobą bardzo tolerancyjną. Wierzę, że ludzie zakochują się w
ludziach, a nie w płci. Inie uważam, że homoseksualistów należy tępić. To
normalni ludzie. Bardzo fajnie mi się
rozmawiało z Lukasem. Jest świetnym przyjacielem. Dużo się śmialiśmy nagle coś
uderzyło w okno. Spojrzałam na dół. Stał tam Leo. Pokazywał, że mam zejść.
Lukas mi pomógł. Po 10 minutach stałam przed nim, a mój nowy przyjaciel wrócił
do siebie
-Hej Leoś. Ja chciałam cię…
-To koniec- przerwał mi
-Słucham?
-To koniec Annabeth- powiedział i odszedł w mrok
nocy
Wstawiłam od razu dwa rozdziały, bo najpewniej będę miała szlaban od jutra (tak, zebranie i oceny xDD)
Także 16 i 17 rozdział do waszej dyspozycji...
Miłego dnia <3
N I E!!!!!!!
OdpowiedzUsuńobrażam się na Ciebie.
Pa
Niee...
UsuńPrzepraszam. Musiałam. Było za słodko...
Rozdział świetny 💘💘💘 ale
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ?! 😂😭
Życie kochana, życie <3
Usuń