wtorek, 17 maja 2016

17. Kłótnia, wyrzuty i przyjaźń


Leondre:

Po kłótni z Beth wróciłem do domu. Rzuciłem się na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę. W tej samej pozycji zasnąłem i  zostałem obudzony przez Charliego.

-Jezu teraz ty masz doła? Co jest?

-Pokłóciłem się z Annabeth

-O co?

-O to, że poszła na imprezę, a mi powiedziała, że jest w domu. Mówi, że chciała poprawić Veronice nastrój, a ja tam byłem niepotrzebny. Nie chciała, żebym z nią szedł- powiedziałem i przekręciłem się na plecy, żeby spojrzeć na Charlsa. Chłopak skrzywił się i uniósł wysoko brwi

-Serio Leo? Zrobiłeś jej wyrzuty bo poszła na imprezę z przyjaciółką, a nie z Tobą?

-Chyba nawet nie chodzi o to. Tylko o to, że mnie okłamała

-Leo, zrozum. Chciała iść z Verą, a gdyby ci powiedziała gdzie idzie na pewno poszedłbyś z nimi

-Ale ja się martwiłem. Przychodzę do jej domu, a jej tam nie ma…

-No ok., ale uważam, że ona ma prawo być zła na to, że chcesz ciągle ją kontrolować. To moje zdanie. A teraz zbieraj się, jeśli chcesz odprowadzić ją do szkoły i  zdążyć ją przeprosić przed lekcjami- powiedział blondyn i wyszedł. Wstałem, wziąłem prysznic, ubrałem się i szybko zjadłem śniadanie. Po dwudziestu minutach byłem już pod jej domem. Zapukałem. Drzwi otworzył mi… Jason

-Emmm dzień dobry. Ja przyszedłem odprowadzić Beth do szkoły- chłopak spojrzał na mnie wściekle

-Słuchaj Devries, mówiłeś, że będziesz się nią opiekował, tak?!

-Noo tak- powiedziałem niepewnie . O co mu chodziło?

-I uważasz, ze opiekujesz się nią dobrze?

-Taak, chyba tak

-Tak? To ciekawe.  To powiedz mi dlaczego jakiś obcy chłopak, przyniósł moją siostrę do domu, po napadzie jakiś facetów. Dlaczego ma skręconą kostkę, jest pokopana i miała rozdartą bluzkę?!!! Gdzie ty wtedy byłeś Devries?!!! Jak się nią opiekowałeś?!!!- krzyczał, a ja stałem jak zamurowany. Jacy faceci? Co oni zrobili mojej księżniczce? Kto ją przyniósł do domu? Jak ona się czuje?

-Czy ja mogę się z nią zobaczyć?- spytałem

-Nie!- wrzasnął i zamknął mi drzwi przed nosem. Chwilę jeszcze stałem przed jej domem, a potem poszedłem w kierunku swojego. Nie dam  rady szkole. Nie bez niej…

Annabeth:

Obudziłam się dość wcześniej. Ubrałam się i na jednej nodze zeszłam na dół. Poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapkę. Wtedy usłyszałam, że Jason na kogoś krzyczy. Potem było trzaśnięcie drzwiami. Mój brat wszedł do kuchni

-Hej młoda. Jak się czujesz?

-Dobrze. Kto to był?

-Eeee tam nikt  ważny

-Pytam się kto to był?

-Devries

-Leo? Powiedziałeś mu?!

-Tak- przyznał. Zaczęłam kuśtykać w stronę drzwi. Otworzyłam je i zaczęłam „iść” Zobaczyłam Leo

-Leoś!!!- krzyknęłam. Nie usłyszał mnie- Leo!!!!- krzyknęłam i upadłam na ziemię. Padał deszcz.

-Leo!!!- krzyknęłam i zaczęłam płakać. Dlaczego? Nie wiem. Tak bardzo chciałam, żeby mnie teraz przytulił. Siedziałam tak i patrzyłam jak idzie

-Leo- szepnęłam. Nagle ktoś mnie podniósł

-Hej Annabeth. Powinnaś odpoczywać. Odniosę cię do domu okej?- spytał ten ktoś. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego

-Lukas?

-No widzisz. Wiedziałem, że jeszcze się spotkamy- uśmiechnął się. Odniósł mnie do domu. Jason przywitał go uśmiechem pełnym wdzięczności. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałam uśmiechniętego brata.

-Dzięki Lukas. Jedziemy teraz z Beth do szpitala- oznajmił

-Mogę pojechać z wami? Ktoś ją musi pilnować- roześmiał się chłopak

-Pewnie- roześmiał się mój brat. WTF?!!! Co tu się dzieje?!!!

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy. Na szczęście nic strasznego mi nie jest. Skręciłam delikatnie kostkę i przez 2 tygodnie będę musiała nosić szyny. W drodze powrotnej do domu, kupiliśmy kilka pudełek lodów. Razem z Lukasem usiedliśmy na parapecie w moim pokoju, jedząc lody i rozmawiając. Lukas nazywa się Langer. Ma starszego o rok brata. Razem z nim przyjechali tu do ojca. Jego rodzice rozwiedli się i teraz Lukas wraz z bratem mieszka u mamy w Niemczech. Jego ojciec po rozwodzie przeprowadził się do Port Talbot. Teraz chłopcy mieszkają 2 miesiące u mamy, miesiąc u taty .

-Ale nasi rodzice są w dobrych stosunkach. Nie narzekam – roześmiał się. – A teraz ty opowiedz o sobie.

- Moi rodzice zginęli prawie rok temu. Kilka miesięcy po tym wydarzeniu, Jason dostał pracę właśnie tutaj. Przeprowadziliśmy się tu z Nowego Jorku. Już pierwszego dnia poznałam Leo, który aktualnie jest moim chłopakiem. Znaczy chyba- zmarkotniałam- Potem poznałam Veronic, moją najlepszą przyjaciółkę i Charliego. To tyle- uśmiechnęłam się

-Dlaczego chyba?

-No bo… Trochę się pokłóciliśmy

-Kochasz go?

-No tak

-No więc w czym problem. Po prostu musicie się pogodzić

-Wiem, ale… Zresztą czemu ja ci to mówię. Pewnie nie chcesz o tym słuchać

-Ależ skąd. Chętnie ci pomogę. Możesz mi wszystko ze spokojem mówić. Jestem gejem nie będę zazdrosny – roześmiał się. Spojrzałam na niego zdziwiona, a potem dołączyłam do niego.  Jestem osobą bardzo tolerancyjną. Wierzę, że ludzie zakochują się w ludziach, a nie w płci. Inie uważam, że homoseksualistów należy tępić. To normalni ludzie.  Bardzo fajnie mi się rozmawiało z Lukasem. Jest świetnym przyjacielem. Dużo się śmialiśmy nagle coś uderzyło w okno. Spojrzałam na dół. Stał tam Leo. Pokazywał, że mam zejść. Lukas mi pomógł. Po 10 minutach stałam przed nim, a mój nowy przyjaciel wrócił do siebie

-Hej Leoś. Ja chciałam cię…

-To koniec- przerwał mi

-Słucham?

-To koniec Annabeth- powiedział i odszedł w mrok nocy


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wstawiłam od razu dwa rozdziały, bo najpewniej będę miała szlaban od jutra (tak, zebranie i oceny xDD)
Także 16 i 17 rozdział do waszej dyspozycji...
Miłego dnia <3

4 komentarze:

  1. N I E!!!!!!!
    obrażam się na Ciebie.
    Pa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niee...
      Przepraszam. Musiałam. Było za słodko...

      Usuń
  2. Rozdział świetny 💘💘💘 ale
    JAK MOGŁAŚ?! 😂😭

    OdpowiedzUsuń