niedziela, 30 października 2016

33. Wakacje...


Veronica:

Usłyszałam ryk silników i zacisnęłam rękę na podłokietniku

-Ejjj, wszystko będzie dobrze – Charlie roześmiał się i nachylił by zapiąć mi pasy

-Nie za mocno? – spytał zaciskając je. Pokręciłam przecząco głową, przełykając zdenerwowana ślinę. Pocałował mnie delikatnie. Odwzajemniłam pocałunek.

-Nie przy ludziach zakochańce – Leondre przerwał nam krztusząc się ze śmiechu

-Oj zostaw ich w spokoju debilu – Annabeth pacnęła go w głowę

-Popieram twoją dziewczynę Devries – mruknął Charlie i usiadł na swoim miejscu. Pocałowałam go w policzek i chwyciłam za rękę

-Nie denerwuj się Vera, to przyjemne, nie ma się czym martwić. Nawet się nie obejrzysz, a będziemy już we Włoszech – powiedziała Beth

-Dzięki – uśmiechnęłam się do niej i przechyliłam przez wąskie przyjście oddzielające nasze siedzenia by ją też chwycić za rękę

-Proszę sprawdzić czy mają państwo zapięte pasy. Bagaż podręczny prosimy schować do półek na państwa głowami lub pod fotel przed państwem. Prosimy o wyprostowanie foteli, złożenie stolików, wyłączenie wszystkich sprzętów elektronicznych. Mogę je państwo ponownie włączyć gdy wydamy taki komunikat, jednak prosimy by były one wtedy przełączone na tryb samolotowy dla waszego bezpieczeństwa. – powiedział pilot. Silniki przyśpieszyły a my zaczęliśmy wtaczać się na pas startowy. Samolot rozpędzał się, a ja jeszcze mocniej zaciskałam dłoń Charliego. Trudno, najwyżej palce mu odpadną. Rozjerzałam się po samolocie. Beth studiowała przewodnik po Włoszech, Leondre leżał przytulony do niej i czytał jej przez ramię, Charlie patrzył przez okno, gładząc moją dłoń, jakiś pan spał, kilka dzieci płakało, ale wydaje mi się, że nawet one nie były tak przerażone jak ja. Zacisnęłam powieki i wtuliłam się w oparcie fotela. Nagle poczułam jak Maszna odrywa się od ziemi. Wcale nie krzyknęłam i wcale nie zagryzłam dolnej wargi, tak, że krew mi leciała. Wcale a wcale…



Annabeth:

Lecimy już pół godziny i Veronica powoli się uspokaja i zaczynamy rozmawiać o tym co zrobimy gdy już będziemy w swoim domku.

-Leo, ile jest sypialni? – spytał Charls

-Dwie – powiedział mój chłopak z cwaniackim uśmiechem.

-Idealnie – powiedział blondyn. Spojrzałam Ne Veronice, porozumiewawczo

-Verca, będziemy w jednym pokoju? – spytałam

-Pewnie Beth, z Toba zawsze - odpowiedziała i obie wybuchłyśmy śmiechem na widok min naszych chłopców.



Postanowiłam się przespać, więc położyłam głowę koło okna, a nogi położyłam na Leondre, włożyłam słuchawki w uszy i zamknęłam oczy.



Poczułam delikatne szturchanie

-Księżniczko, obudź się, zaraz lądujemy

-Już, już – przeciągnęłam się i zaczęłam chować słuchawki do plecaka

Po 20 minutach wyszliśmy z samolotu i uderzyło nas ciepłe powietrze. Wakacje…

Odebraliśmy swoje bagaże i wyszliśmy z lotniska.

-Dalia, wiecie, ta co 5 dni będzie nas sprawdzać, powinna już być – powiedział Leondre. I faktycznie, w cieniu palmy stała starsza pani z wielkim uśmiechem i kartą  napisem PAŃSTWO LENEHAN I PAŃSTWO DEVRIES. Podeszliśmy do niej

-Hola – przywitała się

-Hola – powiedziałam

-Tej, co ona mówi? Nie znam tego tam włoskiego – mruknął przerażony Leondre

-Nie martw się Leo, mówię po angielsku – roześmiała się, a my razem z nią. Tylko mój chłopak zrobił zmieszaną minę

-Przepraszam – wydukał i schował się za mną

-No dobrze. Nazywam się Dalia, odwiozę was razem z mężem Giorgo do waszego domku. Będę do was wpadać co kilka dni żeby sprawdzić czy żyjecie. Ale teraz wy. Leondre to wiem, Charlie to wiem, a wy dziewczynki jak się nazywacie? – spytała

-Ja jestem Veronica – przedstawiła się blondyna

-Devries czy Lenehan? – zapytała włoszka, a my parsknęliśmy śmiechem

-Lenehan – powiedział Charlie, przyciągając Vee do siebie

-Ja jestem Annabeth Chestre

-Chwilowo. W przyszłości Devries – dorzucił Leondre, przekładając mi rękę przez ramię

-Jesteście wszyscy strasznie uroczy. Jak ja i Giorgo w młodości ha! – roześmiała się i zaprowadziła nas do samochodu



Po półgodzinie dojechaliśmy na miejsce. Zza wielkich drzew oliwkowych wyłonił się kremowy dom, z niebieskimi okiennicami. Stał ona na szczycie klifu, a poniżej było już morze

-Omg – wydusiłam z siebie gdy już wysiedliśmy i pożegnaliśmy się z Dalią oraz Giorgiem.

-Zanieśmy torby do pokojów i idźmy nad morze – zaproponował Charlie. Wszyscy chętnie się zgodziliśmy

-Leo, idziesz? – spytałam

-To nie śpisz z Verą – spojrzał na mnie zdekoncentrowany

-Mam dzień dobroci dla zwierząt, chodź

-Tak! – krzyknął i pobiegł za mną. Otworzyłam drzwi naszego pokoju i mnie zamurowało.

-Jezu, jaki piękny!!! – odłożyłam plecak przy drzwiach i ruszyłam na obchód. Cały pokój był utrzymany w delikatnych różowych i kremowych barwach. Cała podłoga wyłożona była mięciutkim dywanem. Białe meble były pięknie zdobione. Z okna mieliśmy wprost cudowny widok na morze. Położyłam się na wielkim łóżku z baldachimem. Było mięciutkie, jakby leżało się na chmurce. Poczułam, że Leondre kładzie się obok mnie i przytula mnie

-Podoba się?

-Jest cudownie – powiedziałam. Leżeliśmy chwilę w ciszy

-Kocham cię – wyszeptałam

-Ja ciebie też

-Zbieramy się?

-Ok.- wstał z łóżka a potem mnie podniósł i postawił na ziemi. Wzięłam z walizki strój kąpielowy i luźną sukienkę, a potem skierowałam się do naszej łazienki ( są dwie, jedna w jednej sypialni, druga w drugiej) Przebrałam się i postanowiłam iść do Very

-Idę do Lenehanów, a ty się przebierz – powiedziałam Leondre i wyszłam. Verę spotkałam na korytarzu

-Właśnie miałam do ciebie iść

-Ja też

-Życie – roześmiałyśmy się.

-Jak twój pokój? – spytałam

-Chodź zobaczyć – pociągnęła mnie i otworzyła drzwi

-Omg, jak ślicznie

-No wiem… A u was, jak jest?

-Tak samo jak u was tylko zamiast zielonego, mamy kremowo różowy

-Awwww

-C’nie. Jesteś już gotowa?

-Nom. Pomyślałam, że mogłybyśmy spakować jakieś jedzenie

-Spoko. Dobrze, że Dalia dała nam zapasy bo przecież byśmy umarli po półgodzinie haha

-Hahah no dokładnie, ale jutro musimy iść kupić coś na obiad.

-Wiem, wiem. Coś czuje, że to my będziemy musiały o tym pamiętać bo z nimi to może być różnie – wybuchłyśmy śmiechem. Zrobiłyśmy kanapki i spakowałyśmy je razem z dwoma paczkami ciastek i 4 butelkami wody do dwóch plecaków. Do mojej torby plażowej włożyłyśmy kilka gazet, słuchawki każdego z nas i telefony. Uszykowałyśmy wszystko na stole w jadalni, akurat gdy na przyszli chłopcy z ręcznikami

-Idziemy? – spytał Leondre

-Pewnie

Wakacje czas zacząć – uśmiechnęłam się

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wchodzę na bloga, patrzę: 4000 wyświetleń <3 Dziękuje bardzo <3 Patrzę też w zakładkę dodawane. Patrzę na październik. Ani jednego rozdziału... Ale, teraz postaram się wstawiać coś częściej. Okej, parę słów wyjaśnienia dlaczego mnie nie było. To nie do końca tak, że nie było rozdziału bo mi się nie chciało... W pewnym stopniu tak bo nie miałam weny. Ale też dlatego, że miałam dużo pracy z ocenami, kilka osób mnie zraniło i nooo xdd Ale za to daje wam dość długi rozdział, pozytywny, wakacyjny dla lepszego samopoczucia i postaram się nie robić dram haha. A tak btw to z kim widzę się na koncercie Bars & Melody w Poznaniu? <3 Jeszcze raz przepraszam za długą nieobecność i życzę miłego wolnego <3

3 komentarze: