sobota, 11 czerwca 2016

23.Może jednak jest nadzieja...


Annabeth:

Obudziłam się skoro świt. Wstałam i poszłam po herbatniki i dżem, na śniadanie. Przebrałam się też w uszykowane wczoraj ciuchy. Podeszłam do Veronic i szturchnęłam ją. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na mnie zdziwiona

-Wstawaj Vera, musimy się zbierać jeśli chcesz być wcześniej w Port Talbot – uśmiechnęłam się do niej

-Aaaa tak, już wstaje- mruknęła i także poszła się przebrać. Zjadłyśmy nasze „śniadanie” i zaczęłyśmy zwijać namiot. Godzinę później siedziałyśmy już w pociągu

-Długo jeszcze?

-Godzina

-Było mega – powiedziała blondynka

-Wiem – odpowiedziałam skromnie. Roześmiałyśmy się

-Powtórzymy to?

-Pewka, nie raz . Która godzina?

- 7:22

- O której masz spotkanie z Charliem?

-Po pierwsze, o 10, a po drugie, to nie spotkanie moje i Charliego tylko moje, Charliego, twoje i Leo

-No chyba nie- uniosłam brwi

-No chyba tak

-No chyba ty

-I tak pójdziesz

-Weź się pierdol

-Pójdziesz c’nie?

-Pójdę – powiedziałam. Veronica uśmiechnęła się pod nosem. Pfff jakim cudem ona jest taka głupia, a ja cały czas ją kocham… Boże czy ty to widzisz!!!



Charlie:

Leo cały czas chodzi markotny. Nawet nie zdaje się być podekscytowany podczas rozmów o trasie. Jak okazało się, że wyjeżdżamy w niedzielę, a nie w czwartek powiedział, że źle się poczuł i wyszedł z pokoju obrad… Nie wiem co się z nim dzieję. Znaczy, rozumiem, że zerwał z Beth, ale…

Gdy tylko wszystkie obrady się skończyła, poszedłem do naszego apartamentu. Leondre leżał na łóżku i gapił się w sufit

-Co jest?- spytałem, siadając obok niego

-Nic- odmruknął

-Ta pewnie, a moja matka jest prezydentem USA. Gadaj, przecież wiem, że coś cię gryzie

-Zerwałam z Beth, zapomniałeś?

-Nie, nie zapomniałem. Ale wiem, że nie chodzi tylko o to, że zerwaliście. Więc o co?

-Miałem ją odprowadzić do szkoły, w środę, ale nie mogę bo wyjeżdżamy w niedzielę! I nie spotkam jej dopóki nie wrócę z trasy! Dwa tygodnie! Rozumiesz?! Przez ten czas może znaleźć kogoś innego! A to wszystko dlatego, że jestem jebanym głupkiem!

-Leo! Po pierwsze, uspokój się, po drugie nie klnij! A po trzecie, wątpię, żeby znalazła sobie kogoś innego. Ona cię kocha. A teraz ogarnij dupę i szykuj się, za chwilę wyjeżdżamy – powiedziałem czochrając go i poszedłem się spakować

Nareszcie wracam to mojej królewny. Bardzo za nią tęsknie. Jeszcze tylko 3 godziny i się spotkamy…





Veronica:

Wróciłam do domu i wzięłam prysznic. Zjadłam porządne śniadanie i poszłam się przebrać:

Spojrzałam na zegarek. 09:03

Jeszcze mam dużo czasu. Usiadłam na kanapie w salonie i zaczęłam przeglądać social media. Wszędzie pełno było informacji o trasie chłopaków.  Nagle dostałam sms



Od Beth:

Sorry, jednak nie przyjdę. Baw się dobrze i życz chłopakom powodzenia





Patrzyłam na tą wiadomość 5 minut. Potem wstałam, zabrałam torebkę i wyszłam z domu. Po 10 minutach stałam pod drzwiami mojej przyjaciółki. Zapukałam. Otworzył mi Jason

-Hej Vera, co jest?

-Cześć Jason, mogę wejść do Annabeth?

-Pewnie, nie musisz się pytać – powiedział i wpuścił mnie do środka. Już miałam wchodzić po schodach na górę gdy zatrzymał mnie jego głos

- Emmm Veronica… Czy ona… Czy z nią i Leondre wszystko ok?- stanęłam jak wryta. Nie wiedziałam co powiedzieć

-Mam nadzieję, że tak – wykrztusiłam z siebie i wbiegłam na górę. Z impetem weszłam do pokoju Beth i zastałam ją leżącą na łóżku, wpatrzoną w sufit. Po chwili poderwała się gwałtownie

-Vera, co ty tutaj robisz?

- Pfff, jeśli myślałaś, że ci odpuszczę to się głęboko myliłaś- uśmiechnęłam się szyderczo i podeszłam do jej szafy.  Wyciągnęłam ciuchy i rzuciłam w jej stronę:

- Załóż to- poleciłam. Dziewczyna wywróciła oczami, ale poszła się przebrać

- No i pięknie – powiedziałam gdy wróciła do pokoju

-Nie chcę iść…

-Ależ chcesz, tylko się boisz. No już, idziemy, bo się spóźnimy – popchnęłam ją w stronę wyjścia. Po 15 minutach siedziałyśmy na ławce w parku czekając na chłopców. Wtedy zobaczyłam w oddali znajomą sylwetkę. Zaczęłam biec w jej stronę

-Charlieeee!!!!!- krzyknęłam, rzucając się chłopakowi na szyję

-Cześć skarbie – przycisnął mnie do siebie i pocałował. Z przyjemności oddałam pocałunek

-Cześć Vera – przerwał nam Leo – Czy ona?

-Jest. I Leo, nie spieprz niczego, ona cię kocha- powiedziałam cicho. Nagle za sobą usłyszałam głośne chrząknięcie. Annabeth. Ups

-Hej – powiedziałam ogólnie

-Ślicznie wyglądasz- powiedział Leondre w stronę brunetki

-Dziękuję – odpowiedziała. Zapadła niezręczna cisza. Przerwał ją Lenehan. Mój bohater

- To co? Idziemy na lody?

-Świetny pomysł- powiedziałam

 -Jestem za –poparł Leondre                                                                  

-Ok- Annabeth uśmiechnęła się. Razem poszliśmy do naszej ulubionej kawiarni. Jedliśmy deser, wesoło rozmawiając, co jakiś czas wybuchając śmiechem. Siedziałam na kolanach Charlsa i szczerze mówiąc chciałabym zostać na nich do końca życia. Wtuliłam się w chłopaka, myśląc nad wizją nas w otoczeniu naszych blond włosach dzieci. Boże mam 16 lat i myślę o takich rzeczach.

-Ja już będę lecieć – powiedziała nagle Beth i wstała od stołu – Pa chłopaki, życzę połamania nóg i świetnej zabawy w trasie. Vera my zobaczymy się jutro w szkole. Papa- uśmiechnęła się promiennie i wyszła. Leo siedział i patrzył w pustkę

-Na co czekasz idioto?! Idź za nią!- krzyknęła, aż wszyscy się  na nas spojrzeli

-Aaaa, tak. Nara- powiedział Devries i wybiegł w ślad za brunetką

-Ehhh, oni są niemożliwi- westchnął Charlie

-I tak się zejdą- uśmiechnęłam się – Przejdziemy się?- mój chłopak pokiwał twierdząco głową i wyszliśmy z kawiarni. Spojrzałam na zegarek. 14:36

-O której godzinie wyjeżdżacie?

-17 – chłopak posmutniał

-Ejj nie martw się. Będzie dobrze. Opowiedz mi lepiej o trasie. Gdzie garcie koncerty, kiedy, co ubieracie i co śpiewacie?- roześmiałam się i pogłaskałam go po policzku. Cholernie go kocham. I jeszcze bardziej będę za nim tęsknić…



Leondre:

Pobiegłem za Beth. Po chwili szedłem już obok niej

-Hej – powiedziałem

-Cześć, co chcesz?- odpowiedziała sucho

-Pogadać

-Mówiłam, że pogadamy w czwartek

-Ale w czwartek już mnie tu nie będzie, więc pomyślałem, że moglibyśmy pogadać dzisiaj

-Po trasie

-Ale.. To są dwa tygodnie..

-Wiem. Sorry, śpieszę się do domu

-Uważaj jak będziesz jeździła na motorze, przechodziło przez ulicę, a nawet schodziła po schodach. Ogólnie, uważaj na siebie. Jakby coś się stało to dzwoń

-Powodzenia w trasie – powiedziała chicho, pocałowała mnie w policzek i odeszła. Pocałowała mnie w policzek? Może jednak jest nadzieja…

4 komentarze:

  1. Spódnica Very jest cudna <3 Też chcę taką!

    A w ogóle dopiero dzięki pomocy Wujka Google ogarnęłam, że Lenehan to Charlie. Ja chyba naprawdę powinnam zacząć cię dokładniej słuchać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak znajdę to ci kupię <3
      Tak, zdecydowanie powinnaś zacząć mnie słuchać xD

      Usuń