niedziela, 5 marca 2017

39.Bez tego byłabym teraz nikim

Lukas:
Wiem, że on cały czas się waha. Analizuje sytuacje. Martwi się o różnicę wieku. Ale czym są 3 lata? Każdy jego ruch w moją stronę jest ostrożny.  Codziennie zapewnia mnie, że mogę odejść. Ale ja nie chcę odchodzić. Chcę być z nim na zawsze

3 dni po powrocie Beth postanowiłem złożyć Jasonowi niezapowiedzianą wizytę. Drzwi od domu otworzyła mi Susan
-O hej Lukas, ty pewnie do Annabeth? – spytała. Do Beth? AHA, dzięki Jasona. Fajnie, że się mnie nie wstydzisz i mówisz o mnie swojej siostrze… Doigrałeś się
-Niee, ja do Jasona – uśmiechnąłem się słodko
-Czemu do… Wchodź, mój brat jest w salonie – wpuściła mnie. Poszedłem do wspomnianego pokoju, a dziewczyną szła za mną
-Hej Jason – przywitałem się, a mój chłopak zerwał się z kanapy
-Lukas… hej – rozglądał się dokoła. Podszedłem do niego i mocno go pocałowałem. Gdy się odsunąłem był cały czerwony
-A tak ogólnie, to ładny pierścionek Susan. Zaręczynowy? – spytałem, odwracając się w stronę rudowłosej która miała rozdziawioną buzię
-Jaki pierścionek? – wydukał Jason
-Co wy właśnie zrobiliście? – warknęła dziewczyna
-Może sobie wszystko po kolei wytłumaczycie- zaproponowałem i zostałem obrzucony morderczymi spojrzeniami.
-Za miesiąc wychodzę za Chrisa
-Jestem z Lukasem
-Wychodzisz za Chrisa?!
-Chodzisz z Lukasem?! - powiedzieli jednocześnie
-No i widzicie, wszystko wytłumaczone – mruknąłem.
-Lukas, idź do mojego pokoju, zaraz przyjdę – blondyn popchnął mnie delikatnie w kierunku schodów. Założyłem ręce piersi i zacząłem wchodzić po stopniach. W połowie drogi spotkałem Beth z Leondre
-Podsłuchujemy – uśmiechnęła się dziewczyna po czym szturchnęła Devriesa
-Leondre – podał mu rękę. Uścisnąłem ją
-Lukas
-No, a teraz ciii – brunetka przyłożyła sobie palec do ust. Wsłuchaliśmy się w rozmowę
-Ale jak to za miesiąc?
-Normalnie. To już czas najwyższy. Kochamy się, ja mam 21 lat, on 26 nie widzę powodu by zwlekać
-Ale… jesteś pewna? Nie zmusza cię do tego? Nie jesteś w ciąży?
-Co?! Oczywiście, że nie. PO prostu go kocham i chcę za niego wyjść
-Okey. Cokolwiek zrobisz zawsze będę cię kochać. A Chris… mogło być gorzej
-Nie wierzę… Kocham cię braciszku
-Ja ciebie też Sus, nawet nie wiesz jak bardzo

-Kilka dni później, USA-
Annabeth:
Słońce już zachodziło. Usiadłam na ławeczce obok grobu moich rodziców. Nie widziałam tego miejsca od roku. Dziś mija dokładnie rok. Dokładnie rok od kiedy odeszli. Rok przez który działo się dużo zarówno złych jak i dobrych rzeczy. Rok bez nich. Pogładziłam ich imiona na płycie

-Wiecie co? Udało mi się. Mam świetne oceny, przyjaciół, spełniam marzenia. Jason i Susan naprawdę dobrze się mną opiekują. Pewnie, że mi was brakuje. I to bardzo.  Codziennie o was myślę. Wszyscy mi powtarzają, że to nie moja wina, ale… Gdybym nie sprawiała problemów tata by się nie odwrócił i może zdążył zjechać na pobocze. A teraz nie byłabym w tym miejscu. Zostalibyśmy w Ameryce i wszystko byłoby okey. Przepraszam, że was zabiłam… Przepraszam za wszystko i dziękuje za to co mi daliście. Bez tego byłabym teraz nikim

niedziela, 11 grudnia 2016

38.Dobrze wiedział, że wyjechałam

Dla mojej kochanej siostry dzięki, której te ship życia jest realny <3 

Leondre:
Najgorsze chyba było pożegnanie z Dorothy i Georgio. Wszyscy bardzo płakaliśmy. To kochani ludzie, bardzo się z nimi zżyliśmy.

Droga powrotna minęła spokojnie, prawie całą przespaliśmy. Gdy wysiedliśmy z samolotu była 20. Samolot przyleciał godzinę wcześniej. Chyba pierwszy raz w historii. Na lotnisku czekała już moja mama i matka Charliego. Jak brzmiało powitanie matek po miesięcznym nie widzeniu synów:
-Beth, kochanie, stęskniłam się – krzyknęła moja matka, przytulając moją dziewczynę
-Veronica, skarbie, jaka opalona – krzyknęła mama Charlsa, przytulając Verę.
AHA? DZIĘKI? MY TEŻ TU JESTEŚMY?
-No cześć synku, jak tam minęły wakacje? Byłeś grzeczny? Annabeth, czy on był grzeczny? – spytała moja matka. AHA X2
-Noo, był grzeczny jak na siebie – roześmiała się brunetka. Ja ci dam…
-Jesteście może głodni? W sumie, nie macie wyjścia. Dziewczynki napisałyśmy do waszych ro… opiekunów, że przyjedziecie do domu o 23. Więc jeśli pójdziemy na obiad to i tak będą mieli niespodziankę bo będziecie godzinę wcześniej
-Proponuje KFC, cały miesiąc jedliśmy zdrowo. Mam ochotę na Fast fooda – zaproponowałem
-Popieram- zgłosił się Charls. Jak dobrze mieć wsparcie. A jego jedynego mogę liczyć
-Dziewczynki, może być? – spytała moja mama. Nasz laski pokiwały twierdząco głową.
-No to KFC- mama ruszyła w stronę samochodu. Zarzuciłem swoją rękę na ramiona Beth i ruszyliśmy za nią.
Matki strasznie męczyły nas pytaniami. Niestety dziewczyny nie zrozumiały, że jeśli będą odpowiadać to tych pytań będzie więcej… Z zapałem opisywały okolicę, nasze przygody, ludzi, a nawet co jedliśmy. Około 21:30 zaczęliśmy się zbierać. Około 22 byliśmy już u siebie. Dziwnie było się żegnać z Veronic i Beth skoro jeszcze wczoraj byliśmy obok siebie cały czas
-Pa skarbie. Śpij dobrze
-Nie wiem czy bez ciebie dam radę – odpowiedziała Beth. Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czubek głowy.
-Zobaczymy się jutro
-Oczywiście. Kocham cię
-Też cię kocham – pogłaskałem ją i wróciłem do samochodu. Pomachała mi gdy odjeżdżałem.

Annabeth:
Weszłam do domu i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Była 22, ale wszystkie światła zgaszone więc może Jason już śpi. Zakradłam się do kuchni. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej żeli oraz paczkę chipsów. Tak obładowana chciałam iść na górę gdy zwróciłam uwagę na nieznajome, męskie trampki stojące przy drzwiach do salonu. Zmarszczyłam brwi. Razem z moi jedzeniem weszłam do salonu. Zobaczyłam Jasona, całującego się z… Lukasem. Wszystko wypadło mi z rąk, a sama stałam z szeroko otwartymi ustami i wpatrywałam się w chłopaków. Hałas jaki wywołałam sprawił, że oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie przerażeni
-Be…Beth- wydukał Lukas. Miał rozpiętą do połowy koszulę. Jason zamknął oczy i potarł się ręką po karku. Mój przyjaciel zapiął koszulę
-Ja już pójdę- powiedział i pocałował mojego brata w policzek
-Sorry- wyszeptał mu do ucha, przechodząc obok mnie i wyszedł. Ja cały czas stałam w miejscu i gapiłam się na blondyna
-Jason, masz mi coś do powiedzenia?- odezwałam się w końcu
-Jestem gejem- wymamrotał
-Zauważyłam. Ale… Lukas?
 -No, dzień po tym jak wyjechałaś, on przyszedł i się o ciebie spytał. Powiedziałem, że jesteś już na wakacjach. I tak jakoś wyszło, że spędziliśmy razem dzień. Dużo gadaliśmy, byliśmy w kinie, na kolacji. I tak codziennie. Po 2 tygodniach mogłem już powiedzieć, że coś do niego czuję. Przeraziła mnie ta myśl. Po pierwsze, ja mam 21 lat, on 18. Po drugie to twój przyjaciel. A po trzecie… Nie mogłem się pogodzić z myślą, że jestem gejem. Ale Lukas… On jest wyjątkowy. Tydzień temu odważyłem się mu o tym powiedzieć. Powiedział, że czuje to samo. I tak jakoś wyszło- skończył zmieszany. Spojrzałam na niego poważnie i wybuchłam śmiechem
-Jason, cieszę się, że jesteś szczęśliwy- przytuliłam go – Idę spać, dobranoc- wzięłam jedzenie z podłogi i zaczęłam wchodzić po schodach
-A i jeszcze jedno!- zawołałam. Jason stanął na dole
-Tak?- spytał
-Lukas dobrze wiedział, że wyjechałam – roześmiałam się perliście i weszłam do swojego pokoju


37.No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym.

Annabeth:
Dzień przed wyjazdem mój kochany chłopak był skacowany. Nie mam bladego pojęcia w którym momencie imprezy pożegnalnej wypił tak dużo, ale w każdym razie najdrobniejszych ruch sprawiał, że chłopak jęczał zakładając poduszkę na głowę. Wkurzona jego nieodpowiedzialnością specjalnie trzasnęłam drzwiami wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół gdzie Vera i Charlie już żywo rozmawiali
-Musisz jej powiedzieć! – krzyknęła moja przyjaciółka. Zatrzymałam się. Wcale nie chciałam podsłuchiwać… Po prostu, jakoś tak wyszło
-Ale kochanie, nie ma o czym mówić
-Jakaś laska się do niego przystawia!
-Ale on kocha Annabeth, ta dziewczynka to tylko jakaś jego przyjaciółka
-Która próbowała go pocałować?! Leondre ma szczęście, że ją odepchnął zanim to zrobiła bo… Co tak patrzysz? Nie odepchnął jej?!
-Odepchnął. Tylko, że…. dopiero po jakimś czasie
-Co kurwa?!
-Był trochę pijany, może pomylił ją z Beth
-No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym. Masz jej to powiedzieć
-Ale po co? Chcesz żeby coś się między nimi zepsuło?
-Nie wiem. Po prostu ona nie zasługuje na bycie okłamywaną
-Ale ja jej nie okłamie..
-Masz rację, on jej to powie
-Nie będzie musiał – postanowiłam się ujawnić mają już łzy w oczach. Blondyni odwrócili się gwałtownie
-Beth- wyszeptał Charlie
-Co to była za dziewczyna?
-Ja…
-Kim ona jest?
-Jego starą wakacyjną miłością
-Och
-Ale on kocha tylko ciebie, ona nic dla niego nie znaczy
-Rozumiem Charls. Wszystko jest ok. Po prostu chciałam wiedzieć. Zrobił to po pijaku. Nie będę go obwiniać za nic oprócz samego faktu, że się upił
-Chodź tu do mnie – Vera przytuliła mnie mocno
-Co tak głośno- wymruczał Devries wchodząc do jadalni i trzymając się za głowę.
-Trzeba było tyle nie pić debilu – warknęła blondynka
-O co ci chodzi? – spytał Leo zdziwiony
-Wiesz sam
-Niezbyt, niż z wczoraj nie pamiętam
-Jeszcze lepiej, chodź Beth, idziemy – wyprowadziła mnie z pokoju. Gdy drzwi się  za nami zamknęły usłyszałyśmy krótką rozmowę chłopców
-O co chodzi?
-O Jasmine
-Co z nią?
-Była tam wczoraj
-O, czemu mi nie powiedziałeś?
-Sam to zauważyłeś. Przelizałeś się z nią
-Kurwa

Veronica:
-Nie mogę uwierzyć, że jutro już wyjeżdżamy… - powiedziałam, gdy przechodziłyśmy z Beth po naszym kochanym miasteczku
-Ja też nie. To były magiczne wakacje. Najlepsze w moim życiu. Będę tęsknić za tym miejscem -wyznała
-Wrócimy tu – przytuliłam ją
-Tak sądzisz? Znaczy wiesz, ty z Charliem na pewno. Ale czy ja z Leondre też?
-Czemu tak mówisz?!
-Wiesz… by ciągle się kłócimy, a on….
-Ciągle robi jakieś głupie rzeczy… Wiem. Racja, my z Charliem mamy mniej takich akcji bo on jest bardziej dojrzały. Ale może gdy on będzie starszy to też się ogarnie?
-Nawet jeśli to czy „my” dotrwamy do tego momentu. Boję się, że niedługo mu się znudzę
-Nie myśl tak…
-Ale taka racja. On jest niedojrzały, chcę się wyszaleć, rozumiem to. Więc pewnie niedługo żadnych „nas” już nie będzie
-Zawsze będę przy tobie – usłyszałyśmy głos Devriesa. Odwróciłyśmy się gwałtownie
-Wiem, że robię głupot, jestem nieodpowiedzialny, głupi, zazdrosny, powalony. Ale kocham cię. I chcę żebyśmy „my” byli do końca. – powiedział. Beth ścisnęła moją dłoń i spojrzała na mnie pytająco. Pokiwałam głową na tak, a dziewczyna podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła
-No to teraz możemy iść na ostatni obchód naszego miejsca z marzeń – roześmiał się Charlie, pojawiając się z nikąd.

Wieczorem usiedliśmy całą czwórką na klifie by po raz ostatni oglądać zachód słońca z naszej własnej wyspy szczęścia


36. Zgodzę się

Veronica:
Obudziłam się, a Charlie nadal spał. Na palcach poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Stanęłam przed szafą z odwiecznie
towarzyszący mi pytaniem: co mam  ubrać. Zwłaszcza, że dziś jest taki wyjątkowy dzień. Moje 16 urodziny
Ubrana zbiegłam na dół. Leondre i Beth już pili poranną kawę
-Dzień dobry – uśmiechnęłam
-Hejka
-Jakie plany na ten śliczny dzień? – spytałam
-Uuuu, ktoś tu dzisiaj wstał w dobrym humorze. Mi osobiście nie chcę się nic robić – powiedział Devires
-Ja pomyślałam, że moglibyśmy się iść dzisiaj powspinać na te skałki co pokazywał nam Georgio – zaproponowała Annabeth
-A nie możemy jeden dzień posiedzieć w domu i nie wiem, pograć w gry – zamruczał Leo w szyję brunetki
-Popieram młodego, nie mogę się ruszać po wczorajszym surfowaniu – powiedział Charls wchodząc do kuchni – Hej skarbie – zamruczał mi do ucha i pocałował mnie w policzek
-Och, ale z was  marudy – oburzyła się Chestre – Idziemy same na tę wspinaczkę prawda Vera?- spytała. Potwierdziłam. Nikt nie pamięta o moich urodzinach?
-To leć się przebrać blondi. Wyglądasz uroczo, ale wspinanie się w spodniczce to zły pomysł- brunetka zapędziła mnie na górę.

Annabeth:
Po zjedzeniu śniadania, poprosiłyśmy Georgio by zabrał nas pod skałki. Kochany człowiek załatwił nam cały sprzęt. Vera udawała , że świetnie się bawi ale widać, że pękało jej serce z powodu braku życzeń. Jejku… prawie się złamałam, ale obiecałam chłopcom, że dam radę…
Ogólnie uwielbiam się wspinać. Adrenalina jest mega. Wiatr we włosach. No i widoki są ekstra.
Około 14 poszłyśmy na zasłużony obiad. Połaziłyśmy trochę po mieście. Obgadywałyśmy ładnych Włochów, posłuchałyśmy ulicznych artystów, zjadłyśmy wielkie lody, aż zrobiła się 16:30
-Wracamy? – spytałam
-Teraz? Nie, wrócimy później – powiedziała Vera. Ups… No tego nie przemyślałam
-Ale potem będzie ciemno
-No i co
-Nalegamy byśmy poszły teraz
-Ale dlaczego?
-No kurwa, chodź! – wrzasnęłam. Veronica spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem
-Dobra, dobra, tylko nie zabijaj

Veronica:
Annabeth zaciągnęła mnie do domu. Potem kazała wejść tylnym wyjściem i siedzieć cały czas w swoim pokoju póki ona po mnie nie przyjdzie. To wcale nie jest podejrzane… Wcale a wcale…
Gdy zostałam sama w swoim pokoju postanowiłam wziąć prysznic. 15 minut później wyszłam z łazienki, a Beth już siedziała na moim łóżku. Na kolanach miała wielkie różowe pudło
-Prezent urodzinowy od twojej mamy, wszystkiego najlepszego kochanie – przytuliła mnie, podając mi pudło. Otworzyłam je
-O mój boże – powiedziałam
-Załóż ją, to nie koniec niespodzianek – moja przyjaciółka wyciągnęła mi z walizki szpilki. Założyłam sukienkę:
-Ślicznie wyglądasz – zaklaskała Annabeth. Zakręciła mi włosy i pomalowała mnie
-Poczekaj 5 minut – wybiegła z pokoju. Wróciła ubrana w skromniejszą ,zieloną sukienkę.
-Chodź, idziemy. Przedstawienie czas zacząć

Charlie:
Veronica zeszła razem z Beth niczego nieświadoma
-Wszystkiego najlepszego – krzyknęliśmy. Ja trochę ciszej bo zabrakło mi tchu. Wyglądała nieziemsko. Leondre przytulił ją i wręczył jej prezent. Blondynka wybuchła śmiechem widząc swój prezent. Uściskała chłopaka raz jeszcze i przyszła kolej na Annabeth. Rzuciły się sobie w ramiona. Brunetka wręczyła mojej dziewczynie dopasowane koszulki i naszyjnik. Była jeszcze jedna rzecz, ale nie wiem jaka. Pewnie coś ważnego bo blondynka musiała otrzeć kilka łez. I pora na mnie. Podszedłem do niej, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pierścionek. Kątem oka widziałem jak Leondre wyprowadza z pokoju Beth której wszystko wypadło z rąk. Spojrzałem Veronic w oczy
-Vee, dzisiaj jesteśmy za młodzi. Lecz wiedz, że za 2- 3 lata uklęknę przed tobą i spytam się czy zechcesz zostać moją żoną. Mając 17 lat wiem, że będę kochać cię do końca życia. To moje pierwsze oświadczyny, za kilka lat będą kolejne, te oficjalne, a potem jeszcze jedne, pod koniec naszego życia. Chcę cały ten czas spędzić z tobą. Kocham cię Vee. Niewyobrażalnie mocno. I na zawsze. – powiedziałem. Dziewczyna płakała i płakała. Założyłem pierścionek na jej drżącą dłoń. Wstałem i przytuliłem ją
-Za… za te kilka lat… zgodzę się – mówiła przez łzy. Z moich oczu tez popłynęła słona ciecz. Zgodzi się…
-Kocham cię

-Też cię kocham 

35. Śpisz na kanapie

Charlie:
Otworzyłem oczy. Pierwsze co poczułem to ciężar na klatce piersiowej. Potem usłyszałem miarowy oddech. Spojrzałem na osóbkę leżącą na mnie. Veronica była zdecydowanie strasznie słodka, a gdy spała było to widoczne 1000 razy bardziej. Jej twardy charakter i częste ironiczne odzywki, które tak kocham, teraz nie były ważne. Mogłem patrzeć jak jej blond włosy rozłożone na mojej piersi, okalające jej spokojną twarz. Powieki ma zamknięte, a usta są lekko rozłożone, układają się w delikatny uśmiech. Śni jej się coś dobrego. Usłyszałem tupot stóp zbiegających po schodach i śmiech Beth. Czyli już wstali. My też powinniśmy
- Vee, Vee kochanie wstawaj – szeptałem jej do ucha jednocześnie szturchając ją delikatnie
-mmmmm – wydała z siebie pomruk niezadowolenia i obróciła się na drugi bok
-Dzień dobry – powiedziałem i pocałowałem ją. Otworzyła oczy
-Dzień dobry – odwzajemniła pocałunek – Wstajemy?
-Powinniśmy
-Okej, idę się ogarnąć – pocałowała mnie jeszcze raz i zabierając wczoraj uszykowane ubrania weszła do łazienki. Po piętnastu minutach wróciła, ubrana i umalowana
-Będę czekać na dole – posłała mi całusa i wyszła. Wziąłem kosmetyczkę i stanąłem przed lustrem w toalecie. Miałem lekki zarost, a że nienawidzę tego zacząłem szukać maszynki do golenia. Przekopywałem kosmetyczkę, aż znalazłem… prezerwatywy
-Wtf- wyszeptałem. Do gumek przeczepiona była karteczka z napisem „Pamiętaj, bezpieczeństwo przede wszystkim. Kocham Cię, MAMA”
Wpatrywałem się w to przez dłuższą chwilę
-Okeeeej – roześmiałem się. Ogarnięty zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli przy stole. Rzuciłem gumki na blat. Leondre chwycił je i przeczytał napis na głos. Po chwili już wszyscy się śmiali, a Devries wręcz spadł z krzesła
-Ty się nie śmiej młody, jeśli moja matka na to wpadła, to twoja pewnie też- powiedziałem. Leo poszedł do swojego pokoju. Po chwili usłyszeliśmy dziki skowyt zranionego walenia – to brunet się śmiał. Zbiegł na dół i podał mi swoje opakowanie prezerwatyw
-Leondre, na wszelki wypadek ci do daje bo zabezpieczać się trzeba, ale radzę ci żeby nie było okazji tego użyć bo przed Jasonem nic cię nie obroni, Mama – po raz kolejny tarzaliśmy się po podłodze
-Chłopcy robicie śniadanie – powiedziała w końcu Vera gdy trochę się uspokoiliśmy
-Czemuuuu? – wyjęczał Leondre
-Bo jak nie to śpisz na kanapie, buźka – Beth cmoknęła go w policzek i wyszły z jadalni

Annabeth:
-Co dzisiaj robimy?- spytała Vera
-Wiesz co, marzy mi się dzień nic nie robienia
-Popieram. Produktywne dni od jutra
-Zdecydowanie ahahahhaha

I tak mijały nam dni. Powoli, leniwie, spokojnie i pięknie. Zbliżał się 18 lipca, urodziny Veronic. 17, wieczorem, gdy Vera się kąpała do naszego pokoju przyszedł Charlie
-Czyli wszystko zgodnie z planem. Prezenty ukryte. Dorothy piecze tort. Georgio załatwił wystawną kolacje
-Do której mam ją zająć? – spytałam
-Do 17. Potem o 22 wy moglibyście no ten..
-Zmyć się? – spytał Leondre i roześmiał się – Nie ma sprawy bracie
-Dzięki – wymruczał zmieszany. Przytuliłam go.
-Nie denerwuj się, tylko pamiętaj, niczego nie zjeb bo sama cię zabiję
-Super pocieszenie- roześmialiśmy się
-Tylko, pamiętajcie. Rano nie składamy jej życzeń – powiedział na odchodnym blondyn. Zostaliśmy sami
-Myślisz, że czemu chcę ją potem tylko dla siebie? – spytałam, gdy światło było już zgaszone
-Myślę, że nie chcesz tego wiedzieć – roześmiał się i podskoczył kilka razy na łóżku

-O  nie, jesteś okropny!!!! Śpisz na kanapie – wybuchłam śmiechem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę o komentarze <3

czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 34

Annabeth:
Napisałam Susan wiadomość, że już jesteśmy we Włoszech i ruszyliśmy na plaże. Nasz domek znajdował się na szczycie urwiska i to właśnie w tym urwisku były wbudowane metalowe schodki po który zeszliśmy na naszą prywatną plaże. Była mała, ale na naszą 4 w zupełności wystarczy.
-Jejku, jaka cudna! – krzyknęła Veronica
-Idziemy się kąpać!!! – wrzasnął Leo. Rzuciliśmy wszystko na ziemie i w ubraniach wbiegliśmy do wody. Zaczęliśmy chlapać na siebie, krzyczeć i ogólnie robić demolkę… Po 30 minutach wyszłyśmy z Verą z wody i położyłyśmy się na ręcznikach by trochę się poopalać. Siedzieliśmy na plaży pół dnia. Około 16 postanowiliśmy iść zobaczyć to miasteczko, o którym mówiła nam Dalia, w którym mamy sobie robić zakupy itd.

Leondre:
 Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy. Wystarczyło zejść drogą z klifu i już było się na miejscu. Cała droga nie trwała dłużej niż 20 minut. To miasteczko było absolutnie najpiękniejszym i najbardziej urokliwym miastem jakie kiedykolwiek zobaczyłem. Wszystkie domki było kolorowe, zadbane i stały tuż obok siebie. Uliczki były dość wąskie, kamienne i obstawione straganami z pamiątkami ręcznej roboty, świeżymi owocami i warzywami, a także rybami. Wszędzie porozwieszane były kolorowe tkaniny, a ludzie życzliwie się do nas uśmiechali
-Kocham to miejsce – wyszeptała Beth. Podniosłem ją i posadziłem sobie na ramionach. Charlie zrobił to samo z Veronic. Połaziliśmy trochę po tym niezwykłym miejscu, kupiliśmy parę słodkości, zjedliśmy obiadokolacje i wróciliśmy do siebie. Akurat na zachód słońca…
Usiedliśmy wszyscy na krawędzi klifu i patrzyliśmy jak złota gwiazda chowa się za horyzontem przytuleni do siebie.

Veronica:
Już w pidżamach, razem z Beth postanowiłyśmy zadzwonić do Lukasa
-Hejka Lu- krzyknęłyśmy do telefonu
-Cześć młode! Jak tam u was?! Dobrą macie pogodę? Opowiadajcie
-Boże, tu jest taki idealnie
-Cieplutko
-Nasze pokoje są supi
-Ogólnie jak cały domek
-I mieszkamy na takim klifie
-I mamy 20 minut drogi pieszo do takiego mega miasteczka
-Tam jest cudownie
-No właśnie, wszędzie jest kolorowo
-Ludzie są tacy mili tak, że omg
-No dokładnie – mówiłyśmy na zmianę
-Haha, to cieszę się, że tak wam się super udało. Zazdroszczę wam
-A jak tam z twoim kraszem? – spytałam
-Och, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać
-Chwila! Jak to rozmawiać? Przecież ty z Oscarem chodzisz
-Oscarem? Aaaa tak, sorry.
-Lukas? Czy ty się bujasz w kimś innym niż Oscar?
-Och, bo wiesz… Jakoś tak czuję, że to nie jest to…
-W takim razie powinieneś z nim zerwać
-Wiem, wiem. Chyba jutro to zrobię
-Okej. W takim razie kto ci się podoba? – spytała Beth
-Och, nikt ważny i wgl jaaa, muszę kończyć. Bawcie się dobrze dziewczynki i nie rozrabiajcie za dużo. Kocham was, buźka
-Papa Lukas – pożegnałyśmy się i przerwałyśmy połączenie. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione
-Okeeej
-No właśnie. Jak myślisz, czemu nie chciał nam powiedzieć? – spytałam
-Nie wiem właśnie. Może to ktoś kogo znamy i się wstydził? Nie mam pojęcia, gejów trudniej ogarnąć niż kobiety – odpowiedziała Beth
-Późno już, idziemy spać? Jestem padnięta - stwierdziłam
-No okej. Papa, dobranoc- przytuliłyśmy się i każda poszła do swojego pokoju

Annabeth:
Gdy weszłam do pokoju światło było już zgaszone, a Leondre chyba spał. Położyłam się cichutko obok niego
-Gdzie byłaś? – spytał, odwracając się do mnie
-Gadałam przez telefon
-A okej. Z kim?
-Z Lukasem – odpowiedziałam. Poczułam, że się spina, ale po chwili znów się odprężył
-Okej. Idziemy spać, chodź tu do mnie – powiedział w końcu. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Do snu ukołysał mnie jego miarowy oddech…



piątek, 2 grudnia 2016

01.12.2016 - najpiękniejszy dzień mojego życia

Jest 2 grudnia, a ja wciąż żyję dniem wczorajszym… W magiczny sposób dwa dni przed Young Stars Xmas Show zdobyłam bilet M&G na Bars and Melody. A teraz opowiem wam całą dzień po kolei.
Obudziłam się wcześnie rano i nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Wmusiłam w siebie śniadanie, wyszłam z psem i zaczęłam się ubierać. Gdy byłam już gotowa wsiadłam do samochodu i pojechałam z mamą do fryzjera skąd zabrać miał mnie tata. Poprosiłam go żeby przyjechał wcześniej bo chciałam odebrać jeszcze Marysię – moją ip – z City Center. Przyjechałam do centrum handlowego i odnalazłam ją po neonowych sznurówkach w butach haha. Tata zawiózł nas pod salę Ziemi w której miał odbyc się koncert. Jako, że nasze M&G miało odbyć się dopiero za godzinę myślałyśmy, że będziemy musiały czekać na zewnątrz. Na szczęście od razu mogłyśmy wejść do środka. Na wejściu sprawdzono nam bilety i dano Xmas Gift (Płytę Young Stars 2016 i silikonkę  „Spełniaj marzenia”. Zrobiłyśmy krótkie rozeznanie i poszłyśmy do szatni odnieść kurtki. Powiesiłyśmy je na jeden wieszak i Marysia pilnowała numerka przez co wiedziałam, że nie mogę jej nigdzie zgubić haha <3 Połaziłyśmy trochę po całej Sali, aż Joker powiedział, że kolejka do M&G z BAM ma się ustawić. Biegłyśmy razem z tłumem i muszę przyznać, że byłyśmy dość blisko. W kolejce strasznie się denerwowałam. Spotkanie odbywała się za kurtyną oddzielającą strefę gastronomiczną od miejsc w którym był koncert. Wszyscy byliśmy w strefie gastronomicznej. No a Bam stali za tą kotarą. W każdym razie ustaliłyśmy, że Marysia idzie pierwsza. Na drugą stronę wpuszczali po 3 osoby. Ochroniarz wpuścił Marysię i spytał się czy ja jestem z tymi  dziewczynami za mną. Ja powiedziałam, że nie i że jestem z Marysią. No i miły pan wpuścił jeszcze mnie haha. Trzeba było drugi raz wyjąć bilet i robili pieczątki na bilecie i na ręce ( pieczątki były czerwone z „godłem” YOUNG STARS)
Marysia miała swoje M&G i przyszła kolej na mnie. Podeszłam na miękkich nogach i przytuliłam się do Charliego (przetłumacz rozmowę z chłopcami na polski żeby wszyscy zrozumieli)
-Hi- powiedział
-Hi
-Kocham Cię – przytulił mnie mocniej („kocham cię” chłopcy mówili po polsku)
- Ja ciebie bardziej
-Jak się czujesz?
-Do… Dobrze. Teraz już dobrze
-Kocham cię
-Kocham cię
Potem obróciłam się do Leondre
-Hi
-Hi – odpowiedziałam
-Jak się nazywasz
-Zosia
-Zuzia?
-Nie, Zosia
-Zosia
-Tak –btw powiedziałam "tak" po hiszpańsku po języki mi się z nerwów pomyliły haha
-Skąd jesteś?
-Z Poznania
-To tutaj
-Tak – (powiedziałam yep ale nwm jak to dosłownie przetłumaczyć xd)
Potem ustawiliśmy się do zdjęcia. Znów przytuliłam Charliego,a potem Leo
Do ucha tego młodszego zdążyłam powiedzieć jeszcze
-Dziękuje. Dziękuje za wszystko.
Już miałam odejść ale przytrzymał mnie za rękę
-Wszystko dobrze? – spytał. Pokiwałam głową
-Tak – uśmiechnęłam się i poszłam. W momencie kiedy przekroczyłam kurtynę by znów znaleźć się w strefie gastronomicznej zaczęłam płakać. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie dałam im tej koperty w której były wszystkie słowa, których nie zdążyłabym powiedzieć. Podeszłam do ochroniarza i spytałam się czy może im to przekazać. Wziął kopertę i włożył do pudła z rzeczami dla nich. Podziękowałam mu i poszłam zadzwonić do mamy.
Gdy już trochę się uspokoiłam poszukałam Marysi. Razem spotkałyśmy moja kuzynkę Asię i kolegę – Michała. Oboje tańczą w Young Stars Dance. Czas płynął sobie, a my czekaliśmy na 17.30 bo o tej miał zacząć się koncert. O 17.10 przyszła moja koleżanka Patrycja. Weszłyśmy na salę. Ogólnie nie będę całego koncert opowiadać. Powiem tylko, że najpierw był Bartek Kaszuba, potem Weronika Juszczak, Dominika Sozańska, Sylwia Lipka, Sylwia Przybysz, Jeremi i Artur i na końcu BAM. Gdy Lipka grałam udało mi się spotkać Remo <3 Jemu też podziękowałam za wszystko i no  <3
Bars and Melody… No cóż, oni jak zawsze błyszczeli na scenie. Wytrzymałam bez płaczu pół koncertu. Pękłam przy Stay Strong co było dość przewidywalne, to moja jedna z dwóch ulubionych piosenek <3 No i przede wszystkim kocham jej słowa. Płakałam a jakieś dziewczyny patrzyła na mnie jak na nienormalną. Trudno. Chłopcy często mówili, że nas kochają i że strasznie tęsknili. Wielkim zaskoczeniem była piosenka Shining Star <3 I to w wersji akustycznej <3 Zrobili nam taką niespodziankę, nigdy nie śpiewają tej piosenki a tu proszę <333 Potem powiedzieli, że będzie nowa płyta i nowa trasa. I że Polska na pewno w niej będzie <3 Śpiewali długo, a potem powiedzieli, że dziękują oraz iż nas kochają i zeszli ze sceny. Ale chwila… Gdzie Hopeful?! Wszyscy krzyczeliśmy „HOPEFUL” Chłopcy na szczęście wrócili i najpierw zaśpiewali Battle Scars, a potem Charlie powiedział
-Teraz piosenka, którą mam na swojej ręce – jakby ktoś nie wiedział Charls ma nowy tatuaż, słowo Hopeful na nadgarstku
Znów zaczęłam ryczeć. To druga najważniejsza dla mnie piosenka. Gdy skończyli, pożegnali się z nami i zeszli ze sceny, a my krzyczeliśmy „PUSH THE GOLD”

No i koncert się skończył. Muszę przyznać, że to był jeden z najgorszych lat w moim życiu, a oni jak zwykle to uratowali. Jak wszystko. 01.12.2016 – najpiękniejszy dzień mojego życia

Łapcie zdjęcie z mojego M&G i nie patrzcie na moja twarz ahaha
A rozdział pojawi się dopiero gdy będą dwa komentarze pod poprzednim
Miłego weekendu <3