niedziela, 11 grudnia 2016

36. Zgodzę się

Veronica:
Obudziłam się, a Charlie nadal spał. Na palcach poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Stanęłam przed szafą z odwiecznie
towarzyszący mi pytaniem: co mam  ubrać. Zwłaszcza, że dziś jest taki wyjątkowy dzień. Moje 16 urodziny
Ubrana zbiegłam na dół. Leondre i Beth już pili poranną kawę
-Dzień dobry – uśmiechnęłam
-Hejka
-Jakie plany na ten śliczny dzień? – spytałam
-Uuuu, ktoś tu dzisiaj wstał w dobrym humorze. Mi osobiście nie chcę się nic robić – powiedział Devires
-Ja pomyślałam, że moglibyśmy się iść dzisiaj powspinać na te skałki co pokazywał nam Georgio – zaproponowała Annabeth
-A nie możemy jeden dzień posiedzieć w domu i nie wiem, pograć w gry – zamruczał Leo w szyję brunetki
-Popieram młodego, nie mogę się ruszać po wczorajszym surfowaniu – powiedział Charls wchodząc do kuchni – Hej skarbie – zamruczał mi do ucha i pocałował mnie w policzek
-Och, ale z was  marudy – oburzyła się Chestre – Idziemy same na tę wspinaczkę prawda Vera?- spytała. Potwierdziłam. Nikt nie pamięta o moich urodzinach?
-To leć się przebrać blondi. Wyglądasz uroczo, ale wspinanie się w spodniczce to zły pomysł- brunetka zapędziła mnie na górę.

Annabeth:
Po zjedzeniu śniadania, poprosiłyśmy Georgio by zabrał nas pod skałki. Kochany człowiek załatwił nam cały sprzęt. Vera udawała , że świetnie się bawi ale widać, że pękało jej serce z powodu braku życzeń. Jejku… prawie się złamałam, ale obiecałam chłopcom, że dam radę…
Ogólnie uwielbiam się wspinać. Adrenalina jest mega. Wiatr we włosach. No i widoki są ekstra.
Około 14 poszłyśmy na zasłużony obiad. Połaziłyśmy trochę po mieście. Obgadywałyśmy ładnych Włochów, posłuchałyśmy ulicznych artystów, zjadłyśmy wielkie lody, aż zrobiła się 16:30
-Wracamy? – spytałam
-Teraz? Nie, wrócimy później – powiedziała Vera. Ups… No tego nie przemyślałam
-Ale potem będzie ciemno
-No i co
-Nalegamy byśmy poszły teraz
-Ale dlaczego?
-No kurwa, chodź! – wrzasnęłam. Veronica spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem
-Dobra, dobra, tylko nie zabijaj

Veronica:
Annabeth zaciągnęła mnie do domu. Potem kazała wejść tylnym wyjściem i siedzieć cały czas w swoim pokoju póki ona po mnie nie przyjdzie. To wcale nie jest podejrzane… Wcale a wcale…
Gdy zostałam sama w swoim pokoju postanowiłam wziąć prysznic. 15 minut później wyszłam z łazienki, a Beth już siedziała na moim łóżku. Na kolanach miała wielkie różowe pudło
-Prezent urodzinowy od twojej mamy, wszystkiego najlepszego kochanie – przytuliła mnie, podając mi pudło. Otworzyłam je
-O mój boże – powiedziałam
-Załóż ją, to nie koniec niespodzianek – moja przyjaciółka wyciągnęła mi z walizki szpilki. Założyłam sukienkę:
-Ślicznie wyglądasz – zaklaskała Annabeth. Zakręciła mi włosy i pomalowała mnie
-Poczekaj 5 minut – wybiegła z pokoju. Wróciła ubrana w skromniejszą ,zieloną sukienkę.
-Chodź, idziemy. Przedstawienie czas zacząć

Charlie:
Veronica zeszła razem z Beth niczego nieświadoma
-Wszystkiego najlepszego – krzyknęliśmy. Ja trochę ciszej bo zabrakło mi tchu. Wyglądała nieziemsko. Leondre przytulił ją i wręczył jej prezent. Blondynka wybuchła śmiechem widząc swój prezent. Uściskała chłopaka raz jeszcze i przyszła kolej na Annabeth. Rzuciły się sobie w ramiona. Brunetka wręczyła mojej dziewczynie dopasowane koszulki i naszyjnik. Była jeszcze jedna rzecz, ale nie wiem jaka. Pewnie coś ważnego bo blondynka musiała otrzeć kilka łez. I pora na mnie. Podszedłem do niej, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pierścionek. Kątem oka widziałem jak Leondre wyprowadza z pokoju Beth której wszystko wypadło z rąk. Spojrzałem Veronic w oczy
-Vee, dzisiaj jesteśmy za młodzi. Lecz wiedz, że za 2- 3 lata uklęknę przed tobą i spytam się czy zechcesz zostać moją żoną. Mając 17 lat wiem, że będę kochać cię do końca życia. To moje pierwsze oświadczyny, za kilka lat będą kolejne, te oficjalne, a potem jeszcze jedne, pod koniec naszego życia. Chcę cały ten czas spędzić z tobą. Kocham cię Vee. Niewyobrażalnie mocno. I na zawsze. – powiedziałem. Dziewczyna płakała i płakała. Założyłem pierścionek na jej drżącą dłoń. Wstałem i przytuliłem ją
-Za… za te kilka lat… zgodzę się – mówiła przez łzy. Z moich oczu tez popłynęła słona ciecz. Zgodzi się…
-Kocham cię

-Też cię kocham 

4 komentarze: