niedziela, 11 grudnia 2016

37.No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym.

Annabeth:
Dzień przed wyjazdem mój kochany chłopak był skacowany. Nie mam bladego pojęcia w którym momencie imprezy pożegnalnej wypił tak dużo, ale w każdym razie najdrobniejszych ruch sprawiał, że chłopak jęczał zakładając poduszkę na głowę. Wkurzona jego nieodpowiedzialnością specjalnie trzasnęłam drzwiami wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół gdzie Vera i Charlie już żywo rozmawiali
-Musisz jej powiedzieć! – krzyknęła moja przyjaciółka. Zatrzymałam się. Wcale nie chciałam podsłuchiwać… Po prostu, jakoś tak wyszło
-Ale kochanie, nie ma o czym mówić
-Jakaś laska się do niego przystawia!
-Ale on kocha Annabeth, ta dziewczynka to tylko jakaś jego przyjaciółka
-Która próbowała go pocałować?! Leondre ma szczęście, że ją odepchnął zanim to zrobiła bo… Co tak patrzysz? Nie odepchnął jej?!
-Odepchnął. Tylko, że…. dopiero po jakimś czasie
-Co kurwa?!
-Był trochę pijany, może pomylił ją z Beth
-No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym. Masz jej to powiedzieć
-Ale po co? Chcesz żeby coś się między nimi zepsuło?
-Nie wiem. Po prostu ona nie zasługuje na bycie okłamywaną
-Ale ja jej nie okłamie..
-Masz rację, on jej to powie
-Nie będzie musiał – postanowiłam się ujawnić mają już łzy w oczach. Blondyni odwrócili się gwałtownie
-Beth- wyszeptał Charlie
-Co to była za dziewczyna?
-Ja…
-Kim ona jest?
-Jego starą wakacyjną miłością
-Och
-Ale on kocha tylko ciebie, ona nic dla niego nie znaczy
-Rozumiem Charls. Wszystko jest ok. Po prostu chciałam wiedzieć. Zrobił to po pijaku. Nie będę go obwiniać za nic oprócz samego faktu, że się upił
-Chodź tu do mnie – Vera przytuliła mnie mocno
-Co tak głośno- wymruczał Devries wchodząc do jadalni i trzymając się za głowę.
-Trzeba było tyle nie pić debilu – warknęła blondynka
-O co ci chodzi? – spytał Leo zdziwiony
-Wiesz sam
-Niezbyt, niż z wczoraj nie pamiętam
-Jeszcze lepiej, chodź Beth, idziemy – wyprowadziła mnie z pokoju. Gdy drzwi się  za nami zamknęły usłyszałyśmy krótką rozmowę chłopców
-O co chodzi?
-O Jasmine
-Co z nią?
-Była tam wczoraj
-O, czemu mi nie powiedziałeś?
-Sam to zauważyłeś. Przelizałeś się z nią
-Kurwa

Veronica:
-Nie mogę uwierzyć, że jutro już wyjeżdżamy… - powiedziałam, gdy przechodziłyśmy z Beth po naszym kochanym miasteczku
-Ja też nie. To były magiczne wakacje. Najlepsze w moim życiu. Będę tęsknić za tym miejscem -wyznała
-Wrócimy tu – przytuliłam ją
-Tak sądzisz? Znaczy wiesz, ty z Charliem na pewno. Ale czy ja z Leondre też?
-Czemu tak mówisz?!
-Wiesz… by ciągle się kłócimy, a on….
-Ciągle robi jakieś głupie rzeczy… Wiem. Racja, my z Charliem mamy mniej takich akcji bo on jest bardziej dojrzały. Ale może gdy on będzie starszy to też się ogarnie?
-Nawet jeśli to czy „my” dotrwamy do tego momentu. Boję się, że niedługo mu się znudzę
-Nie myśl tak…
-Ale taka racja. On jest niedojrzały, chcę się wyszaleć, rozumiem to. Więc pewnie niedługo żadnych „nas” już nie będzie
-Zawsze będę przy tobie – usłyszałyśmy głos Devriesa. Odwróciłyśmy się gwałtownie
-Wiem, że robię głupot, jestem nieodpowiedzialny, głupi, zazdrosny, powalony. Ale kocham cię. I chcę żebyśmy „my” byli do końca. – powiedział. Beth ścisnęła moją dłoń i spojrzała na mnie pytająco. Pokiwałam głową na tak, a dziewczyna podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła
-No to teraz możemy iść na ostatni obchód naszego miejsca z marzeń – roześmiał się Charlie, pojawiając się z nikąd.

Wieczorem usiedliśmy całą czwórką na klifie by po raz ostatni oglądać zachód słońca z naszej własnej wyspy szczęścia


4 komentarze: