Annabeth:
Napisałam
Susan wiadomość, że już jesteśmy we Włoszech i ruszyliśmy na plaże. Nasz domek
znajdował się na szczycie urwiska i to właśnie w tym urwisku były wbudowane
metalowe schodki po który zeszliśmy na naszą prywatną plaże. Była mała, ale na
naszą 4 w zupełności wystarczy.
-Jejku, jaka
cudna! – krzyknęła Veronica
-Idziemy się
kąpać!!! – wrzasnął Leo. Rzuciliśmy wszystko na ziemie i w ubraniach wbiegliśmy
do wody. Zaczęliśmy chlapać na siebie, krzyczeć i ogólnie robić demolkę… Po 30
minutach wyszłyśmy z Verą z wody i położyłyśmy się na ręcznikach by trochę się
poopalać. Siedzieliśmy na plaży pół dnia. Około 16 postanowiliśmy iść zobaczyć
to miasteczko, o którym mówiła nam Dalia, w którym mamy sobie robić zakupy itd.
Leondre:
Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy.
Wystarczyło zejść drogą z klifu i już było się na miejscu. Cała droga nie
trwała dłużej niż 20 minut. To miasteczko było absolutnie najpiękniejszym i
najbardziej urokliwym miastem jakie kiedykolwiek zobaczyłem. Wszystkie domki
było kolorowe, zadbane i stały tuż obok siebie. Uliczki były dość wąskie,
kamienne i obstawione straganami z pamiątkami ręcznej roboty, świeżymi owocami
i warzywami, a także rybami. Wszędzie porozwieszane były kolorowe tkaniny, a
ludzie życzliwie się do nas uśmiechali
-Kocham to
miejsce – wyszeptała Beth. Podniosłem ją i posadziłem sobie na ramionach. Charlie
zrobił to samo z Veronic. Połaziliśmy trochę po tym niezwykłym miejscu,
kupiliśmy parę słodkości, zjedliśmy obiadokolacje i wróciliśmy do siebie.
Akurat na zachód słońca…
Usiedliśmy
wszyscy na krawędzi klifu i patrzyliśmy jak złota gwiazda chowa się za
horyzontem przytuleni do siebie.
Veronica:
Już w
pidżamach, razem z Beth postanowiłyśmy zadzwonić do Lukasa
-Hejka Lu-
krzyknęłyśmy do telefonu
-Cześć
młode! Jak tam u was?! Dobrą macie pogodę? Opowiadajcie
-Boże, tu
jest taki idealnie
-Cieplutko
-Nasze
pokoje są supi
-Ogólnie jak
cały domek
-I mieszkamy
na takim klifie
-I mamy 20
minut drogi pieszo do takiego mega miasteczka
-Tam jest
cudownie
-No właśnie,
wszędzie jest kolorowo
-Ludzie są
tacy mili tak, że omg
-No
dokładnie – mówiłyśmy na zmianę
-Haha, to
cieszę się, że tak wam się super udało. Zazdroszczę wam
-A jak tam z
twoim kraszem? – spytałam
-Och,
zaczęliśmy ze sobą rozmawiać
-Chwila! Jak
to rozmawiać? Przecież ty z Oscarem chodzisz
-Oscarem?
Aaaa tak, sorry.
-Lukas? Czy
ty się bujasz w kimś innym niż Oscar?
-Och, bo
wiesz… Jakoś tak czuję, że to nie jest to…
-W takim
razie powinieneś z nim zerwać
-Wiem, wiem.
Chyba jutro to zrobię
-Okej. W
takim razie kto ci się podoba? – spytała Beth
-Och, nikt
ważny i wgl jaaa, muszę kończyć. Bawcie się dobrze dziewczynki i nie
rozrabiajcie za dużo. Kocham was, buźka
-Papa Lukas
– pożegnałyśmy się i przerwałyśmy połączenie. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione
-Okeeej
-No właśnie.
Jak myślisz, czemu nie chciał nam powiedzieć? – spytałam
-Nie wiem
właśnie. Może to ktoś kogo znamy i się wstydził? Nie mam pojęcia, gejów
trudniej ogarnąć niż kobiety – odpowiedziała Beth
-Późno już,
idziemy spać? Jestem padnięta - stwierdziłam
-No okej.
Papa, dobranoc- przytuliłyśmy się i każda poszła do swojego pokoju
Annabeth:
Gdy weszłam
do pokoju światło było już zgaszone, a Leondre chyba spał. Położyłam się
cichutko obok niego
-Gdzie
byłaś? – spytał, odwracając się do mnie
-Gadałam
przez telefon
-A okej. Z
kim?
-Z Lukasem –
odpowiedziałam. Poczułam, że się spina, ale po chwili znów się odprężył
-Okej.
Idziemy spać, chodź tu do mnie – powiedział w końcu. Przytuliłam się do niego i
zamknęłam oczy. Do snu ukołysał mnie jego miarowy oddech…
💟
OdpowiedzUsuń💗
Usuń