czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 34

Annabeth:
Napisałam Susan wiadomość, że już jesteśmy we Włoszech i ruszyliśmy na plaże. Nasz domek znajdował się na szczycie urwiska i to właśnie w tym urwisku były wbudowane metalowe schodki po który zeszliśmy na naszą prywatną plaże. Była mała, ale na naszą 4 w zupełności wystarczy.
-Jejku, jaka cudna! – krzyknęła Veronica
-Idziemy się kąpać!!! – wrzasnął Leo. Rzuciliśmy wszystko na ziemie i w ubraniach wbiegliśmy do wody. Zaczęliśmy chlapać na siebie, krzyczeć i ogólnie robić demolkę… Po 30 minutach wyszłyśmy z Verą z wody i położyłyśmy się na ręcznikach by trochę się poopalać. Siedzieliśmy na plaży pół dnia. Około 16 postanowiliśmy iść zobaczyć to miasteczko, o którym mówiła nam Dalia, w którym mamy sobie robić zakupy itd.

Leondre:
 Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy. Wystarczyło zejść drogą z klifu i już było się na miejscu. Cała droga nie trwała dłużej niż 20 minut. To miasteczko było absolutnie najpiękniejszym i najbardziej urokliwym miastem jakie kiedykolwiek zobaczyłem. Wszystkie domki było kolorowe, zadbane i stały tuż obok siebie. Uliczki były dość wąskie, kamienne i obstawione straganami z pamiątkami ręcznej roboty, świeżymi owocami i warzywami, a także rybami. Wszędzie porozwieszane były kolorowe tkaniny, a ludzie życzliwie się do nas uśmiechali
-Kocham to miejsce – wyszeptała Beth. Podniosłem ją i posadziłem sobie na ramionach. Charlie zrobił to samo z Veronic. Połaziliśmy trochę po tym niezwykłym miejscu, kupiliśmy parę słodkości, zjedliśmy obiadokolacje i wróciliśmy do siebie. Akurat na zachód słońca…
Usiedliśmy wszyscy na krawędzi klifu i patrzyliśmy jak złota gwiazda chowa się za horyzontem przytuleni do siebie.

Veronica:
Już w pidżamach, razem z Beth postanowiłyśmy zadzwonić do Lukasa
-Hejka Lu- krzyknęłyśmy do telefonu
-Cześć młode! Jak tam u was?! Dobrą macie pogodę? Opowiadajcie
-Boże, tu jest taki idealnie
-Cieplutko
-Nasze pokoje są supi
-Ogólnie jak cały domek
-I mieszkamy na takim klifie
-I mamy 20 minut drogi pieszo do takiego mega miasteczka
-Tam jest cudownie
-No właśnie, wszędzie jest kolorowo
-Ludzie są tacy mili tak, że omg
-No dokładnie – mówiłyśmy na zmianę
-Haha, to cieszę się, że tak wam się super udało. Zazdroszczę wam
-A jak tam z twoim kraszem? – spytałam
-Och, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać
-Chwila! Jak to rozmawiać? Przecież ty z Oscarem chodzisz
-Oscarem? Aaaa tak, sorry.
-Lukas? Czy ty się bujasz w kimś innym niż Oscar?
-Och, bo wiesz… Jakoś tak czuję, że to nie jest to…
-W takim razie powinieneś z nim zerwać
-Wiem, wiem. Chyba jutro to zrobię
-Okej. W takim razie kto ci się podoba? – spytała Beth
-Och, nikt ważny i wgl jaaa, muszę kończyć. Bawcie się dobrze dziewczynki i nie rozrabiajcie za dużo. Kocham was, buźka
-Papa Lukas – pożegnałyśmy się i przerwałyśmy połączenie. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione
-Okeeej
-No właśnie. Jak myślisz, czemu nie chciał nam powiedzieć? – spytałam
-Nie wiem właśnie. Może to ktoś kogo znamy i się wstydził? Nie mam pojęcia, gejów trudniej ogarnąć niż kobiety – odpowiedziała Beth
-Późno już, idziemy spać? Jestem padnięta - stwierdziłam
-No okej. Papa, dobranoc- przytuliłyśmy się i każda poszła do swojego pokoju

Annabeth:
Gdy weszłam do pokoju światło było już zgaszone, a Leondre chyba spał. Położyłam się cichutko obok niego
-Gdzie byłaś? – spytał, odwracając się do mnie
-Gadałam przez telefon
-A okej. Z kim?
-Z Lukasem – odpowiedziałam. Poczułam, że się spina, ale po chwili znów się odprężył
-Okej. Idziemy spać, chodź tu do mnie – powiedział w końcu. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Do snu ukołysał mnie jego miarowy oddech…



2 komentarze: