niedziela, 11 grudnia 2016

38.Dobrze wiedział, że wyjechałam

Dla mojej kochanej siostry dzięki, której te ship życia jest realny <3 

Leondre:
Najgorsze chyba było pożegnanie z Dorothy i Georgio. Wszyscy bardzo płakaliśmy. To kochani ludzie, bardzo się z nimi zżyliśmy.

Droga powrotna minęła spokojnie, prawie całą przespaliśmy. Gdy wysiedliśmy z samolotu była 20. Samolot przyleciał godzinę wcześniej. Chyba pierwszy raz w historii. Na lotnisku czekała już moja mama i matka Charliego. Jak brzmiało powitanie matek po miesięcznym nie widzeniu synów:
-Beth, kochanie, stęskniłam się – krzyknęła moja matka, przytulając moją dziewczynę
-Veronica, skarbie, jaka opalona – krzyknęła mama Charlsa, przytulając Verę.
AHA? DZIĘKI? MY TEŻ TU JESTEŚMY?
-No cześć synku, jak tam minęły wakacje? Byłeś grzeczny? Annabeth, czy on był grzeczny? – spytała moja matka. AHA X2
-Noo, był grzeczny jak na siebie – roześmiała się brunetka. Ja ci dam…
-Jesteście może głodni? W sumie, nie macie wyjścia. Dziewczynki napisałyśmy do waszych ro… opiekunów, że przyjedziecie do domu o 23. Więc jeśli pójdziemy na obiad to i tak będą mieli niespodziankę bo będziecie godzinę wcześniej
-Proponuje KFC, cały miesiąc jedliśmy zdrowo. Mam ochotę na Fast fooda – zaproponowałem
-Popieram- zgłosił się Charls. Jak dobrze mieć wsparcie. A jego jedynego mogę liczyć
-Dziewczynki, może być? – spytała moja mama. Nasz laski pokiwały twierdząco głową.
-No to KFC- mama ruszyła w stronę samochodu. Zarzuciłem swoją rękę na ramiona Beth i ruszyliśmy za nią.
Matki strasznie męczyły nas pytaniami. Niestety dziewczyny nie zrozumiały, że jeśli będą odpowiadać to tych pytań będzie więcej… Z zapałem opisywały okolicę, nasze przygody, ludzi, a nawet co jedliśmy. Około 21:30 zaczęliśmy się zbierać. Około 22 byliśmy już u siebie. Dziwnie było się żegnać z Veronic i Beth skoro jeszcze wczoraj byliśmy obok siebie cały czas
-Pa skarbie. Śpij dobrze
-Nie wiem czy bez ciebie dam radę – odpowiedziała Beth. Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czubek głowy.
-Zobaczymy się jutro
-Oczywiście. Kocham cię
-Też cię kocham – pogłaskałem ją i wróciłem do samochodu. Pomachała mi gdy odjeżdżałem.

Annabeth:
Weszłam do domu i cicho zamknęłam za sobą drzwi. Była 22, ale wszystkie światła zgaszone więc może Jason już śpi. Zakradłam się do kuchni. Otworzyłam szafkę i wyjęłam z niej żeli oraz paczkę chipsów. Tak obładowana chciałam iść na górę gdy zwróciłam uwagę na nieznajome, męskie trampki stojące przy drzwiach do salonu. Zmarszczyłam brwi. Razem z moi jedzeniem weszłam do salonu. Zobaczyłam Jasona, całującego się z… Lukasem. Wszystko wypadło mi z rąk, a sama stałam z szeroko otwartymi ustami i wpatrywałam się w chłopaków. Hałas jaki wywołałam sprawił, że oderwali się od siebie i spojrzeli na mnie przerażeni
-Be…Beth- wydukał Lukas. Miał rozpiętą do połowy koszulę. Jason zamknął oczy i potarł się ręką po karku. Mój przyjaciel zapiął koszulę
-Ja już pójdę- powiedział i pocałował mojego brata w policzek
-Sorry- wyszeptał mu do ucha, przechodząc obok mnie i wyszedł. Ja cały czas stałam w miejscu i gapiłam się na blondyna
-Jason, masz mi coś do powiedzenia?- odezwałam się w końcu
-Jestem gejem- wymamrotał
-Zauważyłam. Ale… Lukas?
 -No, dzień po tym jak wyjechałaś, on przyszedł i się o ciebie spytał. Powiedziałem, że jesteś już na wakacjach. I tak jakoś wyszło, że spędziliśmy razem dzień. Dużo gadaliśmy, byliśmy w kinie, na kolacji. I tak codziennie. Po 2 tygodniach mogłem już powiedzieć, że coś do niego czuję. Przeraziła mnie ta myśl. Po pierwsze, ja mam 21 lat, on 18. Po drugie to twój przyjaciel. A po trzecie… Nie mogłem się pogodzić z myślą, że jestem gejem. Ale Lukas… On jest wyjątkowy. Tydzień temu odważyłem się mu o tym powiedzieć. Powiedział, że czuje to samo. I tak jakoś wyszło- skończył zmieszany. Spojrzałam na niego poważnie i wybuchłam śmiechem
-Jason, cieszę się, że jesteś szczęśliwy- przytuliłam go – Idę spać, dobranoc- wzięłam jedzenie z podłogi i zaczęłam wchodzić po schodach
-A i jeszcze jedno!- zawołałam. Jason stanął na dole
-Tak?- spytał
-Lukas dobrze wiedział, że wyjechałam – roześmiałam się perliście i weszłam do swojego pokoju


37.No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym.

Annabeth:
Dzień przed wyjazdem mój kochany chłopak był skacowany. Nie mam bladego pojęcia w którym momencie imprezy pożegnalnej wypił tak dużo, ale w każdym razie najdrobniejszych ruch sprawiał, że chłopak jęczał zakładając poduszkę na głowę. Wkurzona jego nieodpowiedzialnością specjalnie trzasnęłam drzwiami wychodząc z pokoju. Zeszłam na dół gdzie Vera i Charlie już żywo rozmawiali
-Musisz jej powiedzieć! – krzyknęła moja przyjaciółka. Zatrzymałam się. Wcale nie chciałam podsłuchiwać… Po prostu, jakoś tak wyszło
-Ale kochanie, nie ma o czym mówić
-Jakaś laska się do niego przystawia!
-Ale on kocha Annabeth, ta dziewczynka to tylko jakaś jego przyjaciółka
-Która próbowała go pocałować?! Leondre ma szczęście, że ją odepchnął zanim to zrobiła bo… Co tak patrzysz? Nie odepchnął jej?!
-Odepchnął. Tylko, że…. dopiero po jakimś czasie
-Co kurwa?!
-Był trochę pijany, może pomylił ją z Beth
-No żebym ja go kurwa przypadkiem nie pomyliła z workiem treningowym. Masz jej to powiedzieć
-Ale po co? Chcesz żeby coś się między nimi zepsuło?
-Nie wiem. Po prostu ona nie zasługuje na bycie okłamywaną
-Ale ja jej nie okłamie..
-Masz rację, on jej to powie
-Nie będzie musiał – postanowiłam się ujawnić mają już łzy w oczach. Blondyni odwrócili się gwałtownie
-Beth- wyszeptał Charlie
-Co to była za dziewczyna?
-Ja…
-Kim ona jest?
-Jego starą wakacyjną miłością
-Och
-Ale on kocha tylko ciebie, ona nic dla niego nie znaczy
-Rozumiem Charls. Wszystko jest ok. Po prostu chciałam wiedzieć. Zrobił to po pijaku. Nie będę go obwiniać za nic oprócz samego faktu, że się upił
-Chodź tu do mnie – Vera przytuliła mnie mocno
-Co tak głośno- wymruczał Devries wchodząc do jadalni i trzymając się za głowę.
-Trzeba było tyle nie pić debilu – warknęła blondynka
-O co ci chodzi? – spytał Leo zdziwiony
-Wiesz sam
-Niezbyt, niż z wczoraj nie pamiętam
-Jeszcze lepiej, chodź Beth, idziemy – wyprowadziła mnie z pokoju. Gdy drzwi się  za nami zamknęły usłyszałyśmy krótką rozmowę chłopców
-O co chodzi?
-O Jasmine
-Co z nią?
-Była tam wczoraj
-O, czemu mi nie powiedziałeś?
-Sam to zauważyłeś. Przelizałeś się z nią
-Kurwa

Veronica:
-Nie mogę uwierzyć, że jutro już wyjeżdżamy… - powiedziałam, gdy przechodziłyśmy z Beth po naszym kochanym miasteczku
-Ja też nie. To były magiczne wakacje. Najlepsze w moim życiu. Będę tęsknić za tym miejscem -wyznała
-Wrócimy tu – przytuliłam ją
-Tak sądzisz? Znaczy wiesz, ty z Charliem na pewno. Ale czy ja z Leondre też?
-Czemu tak mówisz?!
-Wiesz… by ciągle się kłócimy, a on….
-Ciągle robi jakieś głupie rzeczy… Wiem. Racja, my z Charliem mamy mniej takich akcji bo on jest bardziej dojrzały. Ale może gdy on będzie starszy to też się ogarnie?
-Nawet jeśli to czy „my” dotrwamy do tego momentu. Boję się, że niedługo mu się znudzę
-Nie myśl tak…
-Ale taka racja. On jest niedojrzały, chcę się wyszaleć, rozumiem to. Więc pewnie niedługo żadnych „nas” już nie będzie
-Zawsze będę przy tobie – usłyszałyśmy głos Devriesa. Odwróciłyśmy się gwałtownie
-Wiem, że robię głupot, jestem nieodpowiedzialny, głupi, zazdrosny, powalony. Ale kocham cię. I chcę żebyśmy „my” byli do końca. – powiedział. Beth ścisnęła moją dłoń i spojrzała na mnie pytająco. Pokiwałam głową na tak, a dziewczyna podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła
-No to teraz możemy iść na ostatni obchód naszego miejsca z marzeń – roześmiał się Charlie, pojawiając się z nikąd.

Wieczorem usiedliśmy całą czwórką na klifie by po raz ostatni oglądać zachód słońca z naszej własnej wyspy szczęścia


36. Zgodzę się

Veronica:
Obudziłam się, a Charlie nadal spał. Na palcach poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Stanęłam przed szafą z odwiecznie
towarzyszący mi pytaniem: co mam  ubrać. Zwłaszcza, że dziś jest taki wyjątkowy dzień. Moje 16 urodziny
Ubrana zbiegłam na dół. Leondre i Beth już pili poranną kawę
-Dzień dobry – uśmiechnęłam
-Hejka
-Jakie plany na ten śliczny dzień? – spytałam
-Uuuu, ktoś tu dzisiaj wstał w dobrym humorze. Mi osobiście nie chcę się nic robić – powiedział Devires
-Ja pomyślałam, że moglibyśmy się iść dzisiaj powspinać na te skałki co pokazywał nam Georgio – zaproponowała Annabeth
-A nie możemy jeden dzień posiedzieć w domu i nie wiem, pograć w gry – zamruczał Leo w szyję brunetki
-Popieram młodego, nie mogę się ruszać po wczorajszym surfowaniu – powiedział Charls wchodząc do kuchni – Hej skarbie – zamruczał mi do ucha i pocałował mnie w policzek
-Och, ale z was  marudy – oburzyła się Chestre – Idziemy same na tę wspinaczkę prawda Vera?- spytała. Potwierdziłam. Nikt nie pamięta o moich urodzinach?
-To leć się przebrać blondi. Wyglądasz uroczo, ale wspinanie się w spodniczce to zły pomysł- brunetka zapędziła mnie na górę.

Annabeth:
Po zjedzeniu śniadania, poprosiłyśmy Georgio by zabrał nas pod skałki. Kochany człowiek załatwił nam cały sprzęt. Vera udawała , że świetnie się bawi ale widać, że pękało jej serce z powodu braku życzeń. Jejku… prawie się złamałam, ale obiecałam chłopcom, że dam radę…
Ogólnie uwielbiam się wspinać. Adrenalina jest mega. Wiatr we włosach. No i widoki są ekstra.
Około 14 poszłyśmy na zasłużony obiad. Połaziłyśmy trochę po mieście. Obgadywałyśmy ładnych Włochów, posłuchałyśmy ulicznych artystów, zjadłyśmy wielkie lody, aż zrobiła się 16:30
-Wracamy? – spytałam
-Teraz? Nie, wrócimy później – powiedziała Vera. Ups… No tego nie przemyślałam
-Ale potem będzie ciemno
-No i co
-Nalegamy byśmy poszły teraz
-Ale dlaczego?
-No kurwa, chodź! – wrzasnęłam. Veronica spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem
-Dobra, dobra, tylko nie zabijaj

Veronica:
Annabeth zaciągnęła mnie do domu. Potem kazała wejść tylnym wyjściem i siedzieć cały czas w swoim pokoju póki ona po mnie nie przyjdzie. To wcale nie jest podejrzane… Wcale a wcale…
Gdy zostałam sama w swoim pokoju postanowiłam wziąć prysznic. 15 minut później wyszłam z łazienki, a Beth już siedziała na moim łóżku. Na kolanach miała wielkie różowe pudło
-Prezent urodzinowy od twojej mamy, wszystkiego najlepszego kochanie – przytuliła mnie, podając mi pudło. Otworzyłam je
-O mój boże – powiedziałam
-Załóż ją, to nie koniec niespodzianek – moja przyjaciółka wyciągnęła mi z walizki szpilki. Założyłam sukienkę:
-Ślicznie wyglądasz – zaklaskała Annabeth. Zakręciła mi włosy i pomalowała mnie
-Poczekaj 5 minut – wybiegła z pokoju. Wróciła ubrana w skromniejszą ,zieloną sukienkę.
-Chodź, idziemy. Przedstawienie czas zacząć

Charlie:
Veronica zeszła razem z Beth niczego nieświadoma
-Wszystkiego najlepszego – krzyknęliśmy. Ja trochę ciszej bo zabrakło mi tchu. Wyglądała nieziemsko. Leondre przytulił ją i wręczył jej prezent. Blondynka wybuchła śmiechem widząc swój prezent. Uściskała chłopaka raz jeszcze i przyszła kolej na Annabeth. Rzuciły się sobie w ramiona. Brunetka wręczyła mojej dziewczynie dopasowane koszulki i naszyjnik. Była jeszcze jedna rzecz, ale nie wiem jaka. Pewnie coś ważnego bo blondynka musiała otrzeć kilka łez. I pora na mnie. Podszedłem do niej, uklęknąłem na jedno kolano i wyciągnąłem pierścionek. Kątem oka widziałem jak Leondre wyprowadza z pokoju Beth której wszystko wypadło z rąk. Spojrzałem Veronic w oczy
-Vee, dzisiaj jesteśmy za młodzi. Lecz wiedz, że za 2- 3 lata uklęknę przed tobą i spytam się czy zechcesz zostać moją żoną. Mając 17 lat wiem, że będę kochać cię do końca życia. To moje pierwsze oświadczyny, za kilka lat będą kolejne, te oficjalne, a potem jeszcze jedne, pod koniec naszego życia. Chcę cały ten czas spędzić z tobą. Kocham cię Vee. Niewyobrażalnie mocno. I na zawsze. – powiedziałem. Dziewczyna płakała i płakała. Założyłem pierścionek na jej drżącą dłoń. Wstałem i przytuliłem ją
-Za… za te kilka lat… zgodzę się – mówiła przez łzy. Z moich oczu tez popłynęła słona ciecz. Zgodzi się…
-Kocham cię

-Też cię kocham 

35. Śpisz na kanapie

Charlie:
Otworzyłem oczy. Pierwsze co poczułem to ciężar na klatce piersiowej. Potem usłyszałem miarowy oddech. Spojrzałem na osóbkę leżącą na mnie. Veronica była zdecydowanie strasznie słodka, a gdy spała było to widoczne 1000 razy bardziej. Jej twardy charakter i częste ironiczne odzywki, które tak kocham, teraz nie były ważne. Mogłem patrzeć jak jej blond włosy rozłożone na mojej piersi, okalające jej spokojną twarz. Powieki ma zamknięte, a usta są lekko rozłożone, układają się w delikatny uśmiech. Śni jej się coś dobrego. Usłyszałem tupot stóp zbiegających po schodach i śmiech Beth. Czyli już wstali. My też powinniśmy
- Vee, Vee kochanie wstawaj – szeptałem jej do ucha jednocześnie szturchając ją delikatnie
-mmmmm – wydała z siebie pomruk niezadowolenia i obróciła się na drugi bok
-Dzień dobry – powiedziałem i pocałowałem ją. Otworzyła oczy
-Dzień dobry – odwzajemniła pocałunek – Wstajemy?
-Powinniśmy
-Okej, idę się ogarnąć – pocałowała mnie jeszcze raz i zabierając wczoraj uszykowane ubrania weszła do łazienki. Po piętnastu minutach wróciła, ubrana i umalowana
-Będę czekać na dole – posłała mi całusa i wyszła. Wziąłem kosmetyczkę i stanąłem przed lustrem w toalecie. Miałem lekki zarost, a że nienawidzę tego zacząłem szukać maszynki do golenia. Przekopywałem kosmetyczkę, aż znalazłem… prezerwatywy
-Wtf- wyszeptałem. Do gumek przeczepiona była karteczka z napisem „Pamiętaj, bezpieczeństwo przede wszystkim. Kocham Cię, MAMA”
Wpatrywałem się w to przez dłuższą chwilę
-Okeeeej – roześmiałem się. Ogarnięty zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli przy stole. Rzuciłem gumki na blat. Leondre chwycił je i przeczytał napis na głos. Po chwili już wszyscy się śmiali, a Devries wręcz spadł z krzesła
-Ty się nie śmiej młody, jeśli moja matka na to wpadła, to twoja pewnie też- powiedziałem. Leo poszedł do swojego pokoju. Po chwili usłyszeliśmy dziki skowyt zranionego walenia – to brunet się śmiał. Zbiegł na dół i podał mi swoje opakowanie prezerwatyw
-Leondre, na wszelki wypadek ci do daje bo zabezpieczać się trzeba, ale radzę ci żeby nie było okazji tego użyć bo przed Jasonem nic cię nie obroni, Mama – po raz kolejny tarzaliśmy się po podłodze
-Chłopcy robicie śniadanie – powiedziała w końcu Vera gdy trochę się uspokoiliśmy
-Czemuuuu? – wyjęczał Leondre
-Bo jak nie to śpisz na kanapie, buźka – Beth cmoknęła go w policzek i wyszły z jadalni

Annabeth:
-Co dzisiaj robimy?- spytała Vera
-Wiesz co, marzy mi się dzień nic nie robienia
-Popieram. Produktywne dni od jutra
-Zdecydowanie ahahahhaha

I tak mijały nam dni. Powoli, leniwie, spokojnie i pięknie. Zbliżał się 18 lipca, urodziny Veronic. 17, wieczorem, gdy Vera się kąpała do naszego pokoju przyszedł Charlie
-Czyli wszystko zgodnie z planem. Prezenty ukryte. Dorothy piecze tort. Georgio załatwił wystawną kolacje
-Do której mam ją zająć? – spytałam
-Do 17. Potem o 22 wy moglibyście no ten..
-Zmyć się? – spytał Leondre i roześmiał się – Nie ma sprawy bracie
-Dzięki – wymruczał zmieszany. Przytuliłam go.
-Nie denerwuj się, tylko pamiętaj, niczego nie zjeb bo sama cię zabiję
-Super pocieszenie- roześmialiśmy się
-Tylko, pamiętajcie. Rano nie składamy jej życzeń – powiedział na odchodnym blondyn. Zostaliśmy sami
-Myślisz, że czemu chcę ją potem tylko dla siebie? – spytałam, gdy światło było już zgaszone
-Myślę, że nie chcesz tego wiedzieć – roześmiał się i podskoczył kilka razy na łóżku

-O  nie, jesteś okropny!!!! Śpisz na kanapie – wybuchłam śmiechem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę o komentarze <3

czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 34

Annabeth:
Napisałam Susan wiadomość, że już jesteśmy we Włoszech i ruszyliśmy na plaże. Nasz domek znajdował się na szczycie urwiska i to właśnie w tym urwisku były wbudowane metalowe schodki po który zeszliśmy na naszą prywatną plaże. Była mała, ale na naszą 4 w zupełności wystarczy.
-Jejku, jaka cudna! – krzyknęła Veronica
-Idziemy się kąpać!!! – wrzasnął Leo. Rzuciliśmy wszystko na ziemie i w ubraniach wbiegliśmy do wody. Zaczęliśmy chlapać na siebie, krzyczeć i ogólnie robić demolkę… Po 30 minutach wyszłyśmy z Verą z wody i położyłyśmy się na ręcznikach by trochę się poopalać. Siedzieliśmy na plaży pół dnia. Około 16 postanowiliśmy iść zobaczyć to miasteczko, o którym mówiła nam Dalia, w którym mamy sobie robić zakupy itd.

Leondre:
 Przebraliśmy się w suche ciuchy i poszliśmy. Wystarczyło zejść drogą z klifu i już było się na miejscu. Cała droga nie trwała dłużej niż 20 minut. To miasteczko było absolutnie najpiękniejszym i najbardziej urokliwym miastem jakie kiedykolwiek zobaczyłem. Wszystkie domki było kolorowe, zadbane i stały tuż obok siebie. Uliczki były dość wąskie, kamienne i obstawione straganami z pamiątkami ręcznej roboty, świeżymi owocami i warzywami, a także rybami. Wszędzie porozwieszane były kolorowe tkaniny, a ludzie życzliwie się do nas uśmiechali
-Kocham to miejsce – wyszeptała Beth. Podniosłem ją i posadziłem sobie na ramionach. Charlie zrobił to samo z Veronic. Połaziliśmy trochę po tym niezwykłym miejscu, kupiliśmy parę słodkości, zjedliśmy obiadokolacje i wróciliśmy do siebie. Akurat na zachód słońca…
Usiedliśmy wszyscy na krawędzi klifu i patrzyliśmy jak złota gwiazda chowa się za horyzontem przytuleni do siebie.

Veronica:
Już w pidżamach, razem z Beth postanowiłyśmy zadzwonić do Lukasa
-Hejka Lu- krzyknęłyśmy do telefonu
-Cześć młode! Jak tam u was?! Dobrą macie pogodę? Opowiadajcie
-Boże, tu jest taki idealnie
-Cieplutko
-Nasze pokoje są supi
-Ogólnie jak cały domek
-I mieszkamy na takim klifie
-I mamy 20 minut drogi pieszo do takiego mega miasteczka
-Tam jest cudownie
-No właśnie, wszędzie jest kolorowo
-Ludzie są tacy mili tak, że omg
-No dokładnie – mówiłyśmy na zmianę
-Haha, to cieszę się, że tak wam się super udało. Zazdroszczę wam
-A jak tam z twoim kraszem? – spytałam
-Och, zaczęliśmy ze sobą rozmawiać
-Chwila! Jak to rozmawiać? Przecież ty z Oscarem chodzisz
-Oscarem? Aaaa tak, sorry.
-Lukas? Czy ty się bujasz w kimś innym niż Oscar?
-Och, bo wiesz… Jakoś tak czuję, że to nie jest to…
-W takim razie powinieneś z nim zerwać
-Wiem, wiem. Chyba jutro to zrobię
-Okej. W takim razie kto ci się podoba? – spytała Beth
-Och, nikt ważny i wgl jaaa, muszę kończyć. Bawcie się dobrze dziewczynki i nie rozrabiajcie za dużo. Kocham was, buźka
-Papa Lukas – pożegnałyśmy się i przerwałyśmy połączenie. Spojrzałyśmy na siebie zdziwione
-Okeeej
-No właśnie. Jak myślisz, czemu nie chciał nam powiedzieć? – spytałam
-Nie wiem właśnie. Może to ktoś kogo znamy i się wstydził? Nie mam pojęcia, gejów trudniej ogarnąć niż kobiety – odpowiedziała Beth
-Późno już, idziemy spać? Jestem padnięta - stwierdziłam
-No okej. Papa, dobranoc- przytuliłyśmy się i każda poszła do swojego pokoju

Annabeth:
Gdy weszłam do pokoju światło było już zgaszone, a Leondre chyba spał. Położyłam się cichutko obok niego
-Gdzie byłaś? – spytał, odwracając się do mnie
-Gadałam przez telefon
-A okej. Z kim?
-Z Lukasem – odpowiedziałam. Poczułam, że się spina, ale po chwili znów się odprężył
-Okej. Idziemy spać, chodź tu do mnie – powiedział w końcu. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Do snu ukołysał mnie jego miarowy oddech…



piątek, 2 grudnia 2016

01.12.2016 - najpiękniejszy dzień mojego życia

Jest 2 grudnia, a ja wciąż żyję dniem wczorajszym… W magiczny sposób dwa dni przed Young Stars Xmas Show zdobyłam bilet M&G na Bars and Melody. A teraz opowiem wam całą dzień po kolei.
Obudziłam się wcześnie rano i nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Wmusiłam w siebie śniadanie, wyszłam z psem i zaczęłam się ubierać. Gdy byłam już gotowa wsiadłam do samochodu i pojechałam z mamą do fryzjera skąd zabrać miał mnie tata. Poprosiłam go żeby przyjechał wcześniej bo chciałam odebrać jeszcze Marysię – moją ip – z City Center. Przyjechałam do centrum handlowego i odnalazłam ją po neonowych sznurówkach w butach haha. Tata zawiózł nas pod salę Ziemi w której miał odbyc się koncert. Jako, że nasze M&G miało odbyć się dopiero za godzinę myślałyśmy, że będziemy musiały czekać na zewnątrz. Na szczęście od razu mogłyśmy wejść do środka. Na wejściu sprawdzono nam bilety i dano Xmas Gift (Płytę Young Stars 2016 i silikonkę  „Spełniaj marzenia”. Zrobiłyśmy krótkie rozeznanie i poszłyśmy do szatni odnieść kurtki. Powiesiłyśmy je na jeden wieszak i Marysia pilnowała numerka przez co wiedziałam, że nie mogę jej nigdzie zgubić haha <3 Połaziłyśmy trochę po całej Sali, aż Joker powiedział, że kolejka do M&G z BAM ma się ustawić. Biegłyśmy razem z tłumem i muszę przyznać, że byłyśmy dość blisko. W kolejce strasznie się denerwowałam. Spotkanie odbywała się za kurtyną oddzielającą strefę gastronomiczną od miejsc w którym był koncert. Wszyscy byliśmy w strefie gastronomicznej. No a Bam stali za tą kotarą. W każdym razie ustaliłyśmy, że Marysia idzie pierwsza. Na drugą stronę wpuszczali po 3 osoby. Ochroniarz wpuścił Marysię i spytał się czy ja jestem z tymi  dziewczynami za mną. Ja powiedziałam, że nie i że jestem z Marysią. No i miły pan wpuścił jeszcze mnie haha. Trzeba było drugi raz wyjąć bilet i robili pieczątki na bilecie i na ręce ( pieczątki były czerwone z „godłem” YOUNG STARS)
Marysia miała swoje M&G i przyszła kolej na mnie. Podeszłam na miękkich nogach i przytuliłam się do Charliego (przetłumacz rozmowę z chłopcami na polski żeby wszyscy zrozumieli)
-Hi- powiedział
-Hi
-Kocham Cię – przytulił mnie mocniej („kocham cię” chłopcy mówili po polsku)
- Ja ciebie bardziej
-Jak się czujesz?
-Do… Dobrze. Teraz już dobrze
-Kocham cię
-Kocham cię
Potem obróciłam się do Leondre
-Hi
-Hi – odpowiedziałam
-Jak się nazywasz
-Zosia
-Zuzia?
-Nie, Zosia
-Zosia
-Tak –btw powiedziałam "tak" po hiszpańsku po języki mi się z nerwów pomyliły haha
-Skąd jesteś?
-Z Poznania
-To tutaj
-Tak – (powiedziałam yep ale nwm jak to dosłownie przetłumaczyć xd)
Potem ustawiliśmy się do zdjęcia. Znów przytuliłam Charliego,a potem Leo
Do ucha tego młodszego zdążyłam powiedzieć jeszcze
-Dziękuje. Dziękuje za wszystko.
Już miałam odejść ale przytrzymał mnie za rękę
-Wszystko dobrze? – spytał. Pokiwałam głową
-Tak – uśmiechnęłam się i poszłam. W momencie kiedy przekroczyłam kurtynę by znów znaleźć się w strefie gastronomicznej zaczęłam płakać. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie dałam im tej koperty w której były wszystkie słowa, których nie zdążyłabym powiedzieć. Podeszłam do ochroniarza i spytałam się czy może im to przekazać. Wziął kopertę i włożył do pudła z rzeczami dla nich. Podziękowałam mu i poszłam zadzwonić do mamy.
Gdy już trochę się uspokoiłam poszukałam Marysi. Razem spotkałyśmy moja kuzynkę Asię i kolegę – Michała. Oboje tańczą w Young Stars Dance. Czas płynął sobie, a my czekaliśmy na 17.30 bo o tej miał zacząć się koncert. O 17.10 przyszła moja koleżanka Patrycja. Weszłyśmy na salę. Ogólnie nie będę całego koncert opowiadać. Powiem tylko, że najpierw był Bartek Kaszuba, potem Weronika Juszczak, Dominika Sozańska, Sylwia Lipka, Sylwia Przybysz, Jeremi i Artur i na końcu BAM. Gdy Lipka grałam udało mi się spotkać Remo <3 Jemu też podziękowałam za wszystko i no  <3
Bars and Melody… No cóż, oni jak zawsze błyszczeli na scenie. Wytrzymałam bez płaczu pół koncertu. Pękłam przy Stay Strong co było dość przewidywalne, to moja jedna z dwóch ulubionych piosenek <3 No i przede wszystkim kocham jej słowa. Płakałam a jakieś dziewczyny patrzyła na mnie jak na nienormalną. Trudno. Chłopcy często mówili, że nas kochają i że strasznie tęsknili. Wielkim zaskoczeniem była piosenka Shining Star <3 I to w wersji akustycznej <3 Zrobili nam taką niespodziankę, nigdy nie śpiewają tej piosenki a tu proszę <333 Potem powiedzieli, że będzie nowa płyta i nowa trasa. I że Polska na pewno w niej będzie <3 Śpiewali długo, a potem powiedzieli, że dziękują oraz iż nas kochają i zeszli ze sceny. Ale chwila… Gdzie Hopeful?! Wszyscy krzyczeliśmy „HOPEFUL” Chłopcy na szczęście wrócili i najpierw zaśpiewali Battle Scars, a potem Charlie powiedział
-Teraz piosenka, którą mam na swojej ręce – jakby ktoś nie wiedział Charls ma nowy tatuaż, słowo Hopeful na nadgarstku
Znów zaczęłam ryczeć. To druga najważniejsza dla mnie piosenka. Gdy skończyli, pożegnali się z nami i zeszli ze sceny, a my krzyczeliśmy „PUSH THE GOLD”

No i koncert się skończył. Muszę przyznać, że to był jeden z najgorszych lat w moim życiu, a oni jak zwykle to uratowali. Jak wszystko. 01.12.2016 – najpiękniejszy dzień mojego życia

Łapcie zdjęcie z mojego M&G i nie patrzcie na moja twarz ahaha
A rozdział pojawi się dopiero gdy będą dwa komentarze pod poprzednim
Miłego weekendu <3