Leondre:
Dziś, razem z Charliem, postanowiliśmy zabrać
dziewczyny nad jezioro. Temperatura na dworze osiągała już 30 stopni. W sumie
nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było tak ciepło w maju… Wstaliśmy z Charlsem o
9. Nareszcie weekend. Gdy na dworze taka piękna pogoda, strasznie trudno
usiedzieć w szkole… Zjedliśmy śniadanie i zadzwoniliśmy obudzić te śpiochy…
Annabeth:
Leo zbliżył swoją twarz do mojej… Już mieliśmy się
pocałować, gdy się obudziłam. Westchnęłam. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy
wróciłam do pokoju, akurat zaczął dzwonić telefon. Leondre Devries.
-Halo?
-Śpisz?
-Nie Leo, gdybym spała to bym nie odebrała – roześmiałam
się
-Faktycznie – dołączył do mnie
- To po co dzwonisz?
-Aaaa właśnie. O 11, przyjdę po ciebie. Jedziemy
razem Z Charliem i Veronicą nad jezioro
-Oki
-To do zobaczenia
-Paaa Leo- powiedziałam i rozłączyłam się. Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne bikini
i szybko je ubrałam. Związałam włosy w kitkę i przyjrzałam się w lustrze.
Wyglądałam całkiem spoko. Założyłam na strój shorty i zwiewną bluzkę z długim
rękawem. Do tego sandały i byłam gotowa – Śniadanie- przypomniałam sobie.
Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawę i zjadłam croissanta. Zostało mi pół godzinny. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Po 15
minutach z nudów chwyciłam za książkę i pogrążyłam się w lekturze.
Veronica:
Dzwonek telefonu, wyrwał mnie z głębokiego snu. Na wyświetlaczu pojawiło się
zdjęcie Lenehan’ a.
- Hej Charls, co jest?
-Hej Vee, dzwonię żeby ci powiedzieć, że masz już
wstać
-Po co?- spytałam przeciągle, tłumiąc ziewnięcie
- Bo jest już 10, a o 11 przychodzę po ciebie i
jedziemy z Annabeth oraz Leondre nad jezioro
-Mam godzinę?!
-Tak dokładniej to 58 minut
-Aaaa, dobra okej. To ja kończę Charlie, muszę się
przygotować
-Oki, tylko nie zapomnij zjeść śniadania
-Ok, do zobaczenia
-Do zobaczenie- rozłączył się. Szybko wzięłam
kostium z szafy i poszłam do łazienki. Po 20 minutach przyglądałam się w
lustrze. Jest okej. Ubrałam legginsy, bluzkę na ramiączkach i koturny. Jestem o
wiele niższa od Lenehan’ a a przecież tak nie może być… Zeszłam do kuchni i
zjadłam kanapki. Wróciłam do pokoju,
przebrać spodnie ( w długich było mi za gorąco) i akurat przyszedł
Charlie. Po przywitaniu się , poszliśmy
w kierunku park, gdzie była „zbiórka”
Leondre:
O 11, zapukałem do drzwi Annabeth. Po pięciu
minutach mi otworzyła. Wyglądała cudownie…
-Hej Beth- przytuliłem ją po koleżeńsku
-Hej Leoś, idziemy?
-Jasne, daj torbę
-Nie, spoko. Masz jeszcze swoją
- To że jestem niski nie znaczy, że jestem słaby-
roześmiałem się
-Ehh no dobra- powiedziała i podała mi swój tobołek.
Do parku, gdzie mieliśmy się spotkać z
blondasami, przyszliśmy około 11:20. Lenehan i Magret już byli. Zamówiliśmy
taxi. Taksówkarz dowiózł nas do jedynej drogi, prowadzącej nad jezioro. Drogi
pieszej… Ehh..
-No, to przed nami około 2 kilometrów- powiedział
entuzjastycznie Charlie. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni
- No co? Będzie zabawnie- roześmiał się.
Dołączyliśmy do niego.
Szliśmy, śmialiśmy się i gadaliśmy. Ot, zwykła
młodzieżowa wycieczka. Gdzie nikt nie pamiętał, że jesteśmy sławni. Gdzie nikt
nie robił nam zdjęć… Gdzie byliśmy sami… Zwykłe nastolatki- mimowolnie
uśmiechnąłem się do tych myśli.
Wreszcie doszliśmy do jeziora. Rozłożyliśmy ręczniki
na piasku, przy brzegu. Annabeth usiadła w cieniu drzewa razem z Veronicą. Ja i
Charlie ściągnęliśmy spodnie oraz bluzki i wbiegliśmy do wody.
Annabeth:
Usiadłyśmy z Verą pod drzewem. Chłopacy rozebrali
się do kąpielówek. Gdy Leondre ściągnął T-shirt wciągnęłam powietrze
gwałtownie.
-Uuuuu- powiedziała Vercia ze śmiechem, lecz gdy
Charls się rozebrał także o mało zawału nie dostała
-Nie do wiary, prawda? Jesteśmy nad jeziorem z
naszymi idolami. Rozmawiamy z nimi, śmiejemy się, jemy ogólnie żyjemy…-
powiedziałam po chwili ciszy
-Możemy też patrzeć na nich gdy nie mają koszulek-
poważnie uznała Vera. Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się głośno chichrać.
-Ale, tak serio, to masz racje. To jest niesamowite.
Mamy wielkie szczęście- obie się uśmiechnęłyśmy. ..
-Idę się wykąpać z nimi, też chcesz?- spytała Vera
-Nie, nie. Poopalam się.- uznałam i przeniosłam się
w słońce. Ściągnęłam spodenki i bluzkę. Na ręce zawiązałam bandamę. Położyłam
się na ręczniku i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam wesoły krzyk mojej
przyjaciółki. Nagle poczułam jak czyjeś
zimne ręce mnie podnoszą. Otworzyłam oczka
-Leo!!! Leo co ty wyprawiasz!!!
-Niosę cię- odpowiedział z szatańskim uśmiechem.
Devries wszedł do jeziora. Zanurzył się już do pasa. Zakołysał mną i wrzucił
mnie do wody
-AAAA!!!- zdążyłam krzyknąć, po czym zanurzyłam się
cała.
Po chwili wystawiłam głowę, spod lodowatej toni
-Leondre Devries!!! Ja cię zabiję!!!!- wrzasnęłam i
zaczęłam płynąć za roześmianym chłopakiem. Wyszliśmy na brzeg. On zaczął
uciekać, ja go gonić.
Wreszcie go złapałam i powaliłam na ziemię.
-Masz za swoje!- krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać,
w duchu dziękując Charliemu, że powiedział mi o łaskotkach Devries’ a.
-Nie …Błagam …Nie… Beth- śmiał się. W końcu skończyłam swoje tortury i
wróciliśmy do wody.
Veronica:
Słodko było patrzeć na Annabeth i Leondre. Wyglądali
razem tak… Prawdziwie. Naturalnie.
Uśmiechnęłam się do siebie. Ja i Charlie też ponoć tak wyglądamy. Beth
tak mi powiedziała. Jakbyśmy byli dla siebie stworzeni. Szkoda tylko, że
on tego nie zaważa
Charlie:
Cały dzień spędziliśmy nad jeziorem. Jeżeli nie siedzieliśmy w wodzie, to
leżeliśmy plackiem na piasku i opalaliśmy się. Około 21 byliśmy już w mieście.
-Verca, nocujesz u mnie?- spytała Beth
-Uhm i tak miałam zostać sama w domu- odpowiedziała
blondynka. Najśliczniejsza blondynka na świecie. Także odprowadziliśmy dziewczyny
pod dom Annabeth, pożegnaliśmy się i poszliśmy do siebie.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki totalnie krótki rozdział. Jest właściwie mocno połączony z rozdziałem 9 i 10, które pojawią się niedługo <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz