wtorek, 22 marca 2016

8. Wyglądali razem tak… Prawdziwie.


Leondre:

Dziś, razem z Charliem, postanowiliśmy zabrać dziewczyny nad jezioro. Temperatura na dworze osiągała już 30 stopni. W sumie nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było tak ciepło w maju… Wstaliśmy z Charlsem o 9. Nareszcie weekend. Gdy na dworze taka piękna pogoda, strasznie trudno usiedzieć w szkole… Zjedliśmy śniadanie i zadzwoniliśmy obudzić te śpiochy…



Annabeth:

Leo zbliżył swoją twarz do mojej… Już mieliśmy się pocałować, gdy się obudziłam. Westchnęłam. Poszłam do łazienki się ogarnąć. Gdy wróciłam do pokoju, akurat zaczął dzwonić telefon. Leondre Devries.

-Halo?

-Śpisz?

-Nie Leo, gdybym spała to bym nie odebrała – roześmiałam się

-Faktycznie – dołączył do mnie

- To po co dzwonisz?

-Aaaa właśnie. O 11, przyjdę po ciebie. Jedziemy razem Z Charliem i Veronicą nad jezioro

-Oki

-To do zobaczenia

-Paaa Leo- powiedziałam i rozłączyłam się.  Podeszłam do szafy. Wyciągnęłam czarne bikini i szybko je ubrałam. Związałam włosy w kitkę i przyjrzałam się w lustrze. Wyglądałam całkiem spoko. Założyłam na strój shorty i zwiewną bluzkę z długim rękawem. Do tego sandały i byłam gotowa – Śniadanie- przypomniałam sobie. Zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawę i zjadłam croissanta.  Zostało mi pół godzinny.  Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Po 15 minutach z nudów chwyciłam za książkę i pogrążyłam się w lekturze.



Veronica:

Dzwonek telefonu, wyrwał mnie z  głębokiego snu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Lenehan’ a.

- Hej Charls, co jest?

-Hej Vee, dzwonię żeby ci powiedzieć, że masz już wstać

-Po co?- spytałam przeciągle, tłumiąc ziewnięcie

- Bo jest już 10, a o 11 przychodzę po ciebie i jedziemy z Annabeth oraz Leondre nad jezioro

-Mam godzinę?!

-Tak dokładniej to 58 minut

-Aaaa, dobra okej. To ja kończę Charlie, muszę się przygotować

-Oki, tylko nie zapomnij zjeść śniadania

-Ok, do zobaczenia

-Do zobaczenie- rozłączył się. Szybko wzięłam kostium z szafy i poszłam do łazienki. Po 20 minutach przyglądałam się w lustrze. Jest okej. Ubrałam legginsy, bluzkę na ramiączkach i koturny. Jestem o wiele niższa od Lenehan’ a a przecież tak nie może być… Zeszłam do kuchni i zjadłam kanapki.  Wróciłam do pokoju, przebrać spodnie ( w długich było mi za gorąco) i akurat przyszedł Charlie.  Po przywitaniu się , poszliśmy w kierunku park, gdzie  była „zbiórka”



Leondre:

O 11, zapukałem do drzwi Annabeth. Po pięciu minutach mi otworzyła. Wyglądała cudownie…

-Hej Beth- przytuliłem ją po koleżeńsku

-Hej Leoś, idziemy?

-Jasne, daj torbę

-Nie, spoko. Masz jeszcze swoją

- To że jestem niski nie znaczy, że jestem słaby- roześmiałem się

-Ehh no dobra- powiedziała i podała mi swój tobołek.  Do parku, gdzie mieliśmy się spotkać z blondasami, przyszliśmy około 11:20. Lenehan i Magret już byli. Zamówiliśmy taxi. Taksówkarz dowiózł nas do jedynej drogi, prowadzącej nad jezioro. Drogi pieszej… Ehh..

-No, to przed nami około 2 kilometrów- powiedział entuzjastycznie Charlie. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni

- No co? Będzie zabawnie- roześmiał się. Dołączyliśmy do niego.

Szliśmy, śmialiśmy się i gadaliśmy. Ot, zwykła młodzieżowa wycieczka. Gdzie nikt nie pamiętał, że jesteśmy sławni. Gdzie nikt nie robił nam zdjęć… Gdzie byliśmy sami… Zwykłe nastolatki- mimowolnie uśmiechnąłem się do tych myśli.

Wreszcie doszliśmy do jeziora. Rozłożyliśmy ręczniki na piasku, przy brzegu. Annabeth usiadła w cieniu drzewa razem z Veronicą. Ja i Charlie ściągnęliśmy spodnie oraz bluzki i wbiegliśmy do wody.



Annabeth:

Usiadłyśmy z Verą pod drzewem. Chłopacy rozebrali się do kąpielówek. Gdy Leondre ściągnął T-shirt wciągnęłam powietrze gwałtownie.

-Uuuuu- powiedziała Vercia ze śmiechem, lecz gdy Charls się rozebrał także o mało zawału nie dostała

-Nie do wiary, prawda? Jesteśmy nad jeziorem z naszymi idolami. Rozmawiamy z nimi, śmiejemy się, jemy ogólnie żyjemy…- powiedziałam po chwili ciszy

-Możemy też patrzeć na nich gdy nie mają koszulek- poważnie uznała Vera. Spojrzałyśmy na siebie i zaczęłyśmy się głośno chichrać.

-Ale, tak serio, to masz racje. To jest niesamowite. Mamy wielkie szczęście- obie się uśmiechnęłyśmy. ..

-Idę się wykąpać z nimi, też chcesz?- spytała Vera

-Nie, nie. Poopalam się.- uznałam i przeniosłam się w słońce. Ściągnęłam spodenki i bluzkę. Na ręce zawiązałam bandamę. Położyłam się na ręczniku i zamknęłam oczy. Po chwili usłyszałam wesoły krzyk mojej przyjaciółki.  Nagle poczułam jak czyjeś zimne ręce mnie podnoszą. Otworzyłam oczka

-Leo!!! Leo co ty wyprawiasz!!!

-Niosę cię- odpowiedział z szatańskim uśmiechem. Devries wszedł do jeziora. Zanurzył się już do pasa. Zakołysał mną i wrzucił mnie do wody

-AAAA!!!- zdążyłam krzyknąć, po czym zanurzyłam się cała.

Po chwili wystawiłam głowę, spod lodowatej toni

-Leondre Devries!!! Ja cię zabiję!!!!- wrzasnęłam i zaczęłam płynąć za roześmianym chłopakiem. Wyszliśmy na brzeg. On zaczął uciekać, ja go gonić.

Wreszcie go złapałam i powaliłam na ziemię.

-Masz za swoje!- krzyknęłam i zaczęłam go łaskotać, w duchu dziękując Charliemu, że powiedział mi o łaskotkach Devries’ a.

-Nie …Błagam …Nie… Beth-  śmiał się. W końcu skończyłam swoje tortury i wróciliśmy do wody.



Veronica:

Słodko było patrzeć na Annabeth i Leondre. Wyglądali razem tak… Prawdziwie. Naturalnie.  Uśmiechnęłam się do siebie. Ja i Charlie też ponoć tak wyglądamy. Beth tak mi powiedziała.  Jakbyśmy  byli dla siebie stworzeni. Szkoda tylko, że on tego nie zaważa



Charlie:

Cały dzień spędziliśmy nad jeziorem.  Jeżeli nie siedzieliśmy w wodzie, to leżeliśmy plackiem na piasku i opalaliśmy się. Około 21 byliśmy już w mieście.

-Verca, nocujesz u mnie?- spytała Beth

-Uhm i tak miałam zostać sama w domu- odpowiedziała blondynka. Najśliczniejsza blondynka na świecie. Także odprowadziliśmy dziewczyny pod dom Annabeth, pożegnaliśmy się i poszliśmy do siebie.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Taki totalnie krótki rozdział. Jest właściwie mocno połączony z rozdziałem 9 i 10, które pojawią się niedługo <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz