wtorek, 29 marca 2016

10.Dobra, my nie naciskamy i w też nie


Annabeth:

Obudziłam się pierwsza. Spojrzałam na zegarek, 11:38... Co?! Jak 11:38!!!!

Wyskoczyłam z łóżka i wbiegłam do łazienki. Ustaliłam mój życiowy rekord. Ogarnęłam się w 10 minut. Wybiegłam z łazienki

-Veronica!!!! Wstawaj!!! Chłopacy będą za 10 minut!!!

-Jeszcze chwila- wymamrotała

-I Charlie zobaczy cię taką nieogarniętą- powiedziałam z wrednym uśmiechem. Podziałało. Jak z procy wybiegła z pokoju i wbiła do łazienki. Szybko się ubrałam. Jako, że na dworze było 25 stopni (jak w wakacje) założyłam shorty i bluzkę z krótkim rękawem. Po chwili zmieniłam ją jednak na luźną, przewiewną ale z długim rękawkiem. Złapałam czerwone Conversy i wbiegłam do garażu w poszukiwaniu deskorolki. 5minut. Wbiegłam do kuchni i znalazłam cztery batony musli. Na dół zbiegła Vera, ubrana w krótkie spodenki i bluzkę z krótkim rękawem. Założyła swoje trampki i razem ze mną zaczęła jeść pośpiesznie batoniki. Równo o 12 przyszli chłopcy.

-Wow, ślicznie wyglądasz – powiedział Leondre, do mnie. Zarumieniłam się. Znów....

-Dzięki Leoś, ty też wyglądasz całkiem dobrze – powiedziałam z uśmiechem. Obok nas witali się Charlie i Vera

-Jadłyście już śniadanie?- spytał blondyn po przywitaniu się

- Można tak powiedzieć...- odpowiedziała Veronica

-Co znaczy „można tak powiedzieć”?- zapytał Leondre

- Batoniki musli się zaliczają do śniadania?

-Nie!- krzyknęli chłopcy jednocześnie i weszli do mojego domu. Skierowali się do kuchni. Poszłyśmy za nimi –Skąd oni u licha wiedzą gdzie mam kuchnię?!- pomyślałam.  Leo pootwierał wszystkie szafki, w końcu wyjmując jajka, mleko i inne składniki. Charlie założyła fartuch i wyciągnął patelnię. Nakryłyśmy do stołu. Po chwili jeden z najbardziej znanych, nastoletnich, angielskich zespołów w Europie zjawił się w jadali przynosząc górę pancakes i Nutellę. Całą czwórką zabraliśmy się za jedzenie.  Pół godziny później wyszliśmy z domu.

-Muszę jeszcze iść po moją deskę- powiedziała Veronica

-Ja z tobą pójdę, a Leo i Beth niech idą już do skateparku- zaproponowała Lenehan

-Oki – powiedziałam i uściskałam Verę

-Powodzenia- wyszeptałam jej do uch i puściłam perskie oczko. Veronica roześmiała się perliście i poszła z Charliem w stronę swojego domu.  Ja i Leondre poszliśmy w kierunku skateparku. 



Leo:

Słońce świeciło intensywnie rzucając jasne refleksy na jej brązowe włosy. Rozmawialiśmy wesoło. Dotarliśmy do parku.

-Jedziesz?- spytałem. Potaknęła nieśmiało głową. Stanęła na desce, odepchnęła się nogą, przejechała kawałek i wywróciła się. Podbiegłem do niej

-Nic ci nie jest?

-Nie...

-Co ty zrobiłaś właściwie?

-No bo wiesz... Ja nie umiem jeździć...- powiedziała cicho. Roześmiałem się

-Przestań! To nie jest zabawne-  oburzyła się

-Dla mnie tak- wykrztusiłem, wciąż śmiejąc się. Prychnęła i chwyciwszy deskę skierowała się w stronę domu

-No ej! Czekaj!- krzyknąłem za nią- Nie obrażaj się! Sorry!- zatrzymała się.

-Nauczę cię jeździć, ok.?

-Ok- zgodziła się. 

Muszę przyznać, że była pojętną uczennicą. Co prawda kilka razy się wywróciła i lądowała w moich ramionach (Nie, żeby mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzało... To właściwie był najlepszy element tych lekcji) , ale ogólnie świetnie sobie radziła.  Tak po godzinie, umiała już świetnie jeździć

-Leoś, zobacz, jadę!

-Widzę, świetnie sobie radzisz!- podjechała do mnie i mocno przytuliła. Przez ta chwilę mój świat zawirował. Czułem jej zapach. Trzymałem ją w swoich ramionach. Była blisko mnie. Chyba się zakochałem. Oj chyba tak...





Charlie:

Gdy rozstaliśmy się z Leo i Annabeth zaczęliśmy prowadzić ożywione dyskusje na różne dziwne tematy. Gdy doszliśmy do domu Very jej babcia zaprosiła mnie na herbatę. Spojrzałem na Veronicę przerażony. Ta tylko wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Po herbatce i ciastkach, Vera zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Istna kopalnia kolorów... Białe meble i mnóstwo kolorowych dodatków. Poduszki, koce, zasłony, sterty ubrań leżące na podłodze

-Uuuu ale syf- zaśmiała się

-Odrobinkę- stwierdziłem, również się śmiejąc. Rozglądałem się po jej pokoju. Zauważyłem mnóstwo pięknych rysunków, porozwieszanych na ścianach

-Ty rysowałaś?- spytałem, wskazując na nie

-Tak- powiedziała cicho

-Są piękne- powiedziałem

-Są stare – uśmiechnęła się blado

-To narysuj nowe- wypaliłem. Spojrzałem na nią. Przygryzła wargę, próbując powstrzymać łzy. Podszedłem do niej i przytuliłem mocno

-Co się stało?

-Ja...ja rysowałam razem z moja siostrą...zawsze siadałyśmy przy stole i rysowałyśmy...  A potem, potem…. Ona umarła… Na gruźlicę - mówiła, by po chwili wybuchnąć płaczem

-Ciiii, spokojnie, ciiii- powiedziałem. Dziewczyna wtuliła się we mnie.  

-Mam pomysł- powiedziałem, gdy już się uspokoiła.

-Pokażę ci takie jedno miejsce, zbieraj się





Veronica:

Ale się rozkleiłam przy Charliem . Jaki wstyd... A jednak przytulił mnie. Tak!!! Charlie Lenehan, chłopak z moich snów, mnie przytulił!!!!!AAAAA!!!! Nie, chwila. STOP. Nie możesz się tak nakręcać

Wreszcie Charlie stanął w miejscu. Znajdowaliśmy się na wierzchołku wzgórza a przed nami roztaczała się panorama miasta

-Ale tu pięknie...- wyszeptałam

-Wiedziałem, że ci się spodoba- nie wiem ile tak staliśmy. Wiem tylko, że odpłynęłam, zajmując się swoimi myślami. Myślami o przystojnym blondynie, stojącym obok mnie





Charlie:

Mógłbym z nią stać na tym wzgórzu całą  wieczność. Ale Leo i Annabeth pewnie się niepokoją. Nie ma nas już z godzinę

-Wiesz Vera, myślę, że Leondre zaczyna się już martwić. Przyjdziemy tu jeszcze, obiecuje- powiedziałem

-Masz rację, chodźmy- spojrzała jeszcze raz na miasto i poszła za mną. Weszliśmy do centrum miasteczka

-Wiesz co Charlie?

-Hmm?

-Nie wzięliśmy deski z mojego domu- powiedziała. Spojrzałem na nią, po czym oboje się roześmialiśmy. Wróciliśmy pod jej dom. Wzięła deskę i wreszcie skierowaliśmy się do skateparku.

-Oni nas zabiją- zaśmiała się Veronica. Wdrapaliśmy się na rampę i zobaczyliśmy jak Beth, śmiejąc się, zarzuca  ręce Leosiowi  na szyję, a ten podnosi ją i okręca wokół siebie .

-Chyba byli tak zajęci sobą, że nawet nie zauważyli, iż nas nie ma- uśmiechnąłem się. Mój braciszek był taki szczęśliwy.

-Jedziemy?- spytała.  Kiwnąłem głową. Położyliśmy deski i zjechaliśmy z rampy.

-Co tam zakochańce?- spytałem, podjeżdżając do uroczej pary. Odwrócili się do mnie z zaskoczonymi minami. Beth spojrzała na mnie zawstydzona, natomiast w oczach Leo można było wyczytać chęć mordu…

-My tylko- chciała się tłumaczyć Annabeth

-Beth nauczyła się jeździć na desce, ucieszyła się i mnie przytuliła- wyręczył ją Leondre

-Ok.- odpowiedziałem, szczerząc zęby. Podjechała do nas Veronica

-A wy, gdzie byliście?- spytała brunetka

-No, ten, byliśmy u mnie i… - zająkała się blondynka

-Dobra, my nie naciskamy i w też nie- powiedział ugodowo Devries

-Świetny plan, bracie

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Już niedługo najbardziej wyczekiwany przeze mnie rozdział <3
Życzę miłego czytania <3

4 komentarze:

  1. Ale słodziaśnie hahahah
    No jeżeli niedługo najbardziej wyczekiwany przez Ciebie rozdział to...
    ja już się boję. Zgaduję, że któraś z tej czwórki zostanie parą (proszę?)
    Także ja też nie mogę się doczekać dodaj szybko błagammmmm!

    OdpowiedzUsuń
  2. TO.JEST.NAJLEPSZE.FF.EVER!
    Polecam je wszystkim 💕

    OdpowiedzUsuń