Charlie:
Otworzyłem
oczy. Pierwsze co poczułem to ciężar na klatce piersiowej. Potem usłyszałem
miarowy oddech. Spojrzałem na osóbkę leżącą na mnie. Veronica była zdecydowanie
strasznie słodka, a gdy spała było to widoczne 1000 razy bardziej. Jej twardy charakter
i częste ironiczne odzywki, które tak kocham, teraz nie były ważne. Mogłem
patrzeć jak jej blond włosy rozłożone na mojej piersi, okalające jej spokojną
twarz. Powieki ma zamknięte, a usta są lekko rozłożone, układają się w
delikatny uśmiech. Śni jej się coś dobrego. Usłyszałem tupot stóp zbiegających
po schodach i śmiech Beth. Czyli już wstali. My też powinniśmy
- Vee, Vee
kochanie wstawaj – szeptałem jej do ucha jednocześnie szturchając ją delikatnie
-mmmmm –
wydała z siebie pomruk niezadowolenia i obróciła się na drugi bok
-Dzień dobry
– powiedziałem i pocałowałem ją. Otworzyła oczy
-Dzień dobry
– odwzajemniła pocałunek – Wstajemy?
-Powinniśmy
-Okej, idę
się ogarnąć – pocałowała mnie jeszcze raz i zabierając wczoraj uszykowane
ubrania weszła do łazienki. Po piętnastu minutach wróciła, ubrana i umalowana
-Będę czekać
na dole – posłała mi całusa i wyszła. Wziąłem kosmetyczkę i stanąłem przed
lustrem w toalecie. Miałem lekki zarost, a że nienawidzę tego zacząłem szukać
maszynki do golenia. Przekopywałem kosmetyczkę, aż znalazłem… prezerwatywy
-Wtf-
wyszeptałem. Do gumek przeczepiona była karteczka z napisem „Pamiętaj,
bezpieczeństwo przede wszystkim. Kocham Cię, MAMA”
Wpatrywałem
się w to przez dłuższą chwilę
-Okeeeej –
roześmiałem się. Ogarnięty zszedłem na dół. Wszyscy siedzieli przy stole.
Rzuciłem gumki na blat. Leondre chwycił je i przeczytał napis na głos. Po chwili już wszyscy się śmiali, a Devries wręcz spadł z krzesła
-Ty się nie
śmiej młody, jeśli moja matka na to wpadła, to twoja pewnie też- powiedziałem.
Leo poszedł do swojego pokoju. Po chwili usłyszeliśmy dziki skowyt zranionego
walenia – to brunet się śmiał. Zbiegł na dół i podał mi swoje opakowanie
prezerwatyw
-Leondre, na
wszelki wypadek ci do daje bo zabezpieczać się trzeba, ale radzę ci żeby nie
było okazji tego użyć bo przed Jasonem nic cię nie obroni, Mama – po raz
kolejny tarzaliśmy się po podłodze
-Chłopcy
robicie śniadanie – powiedziała w końcu Vera gdy trochę się uspokoiliśmy
-Czemuuuu? –
wyjęczał Leondre
-Bo jak nie
to śpisz na kanapie, buźka – Beth cmoknęła go w policzek i wyszły z jadalni
Annabeth:
-Co dzisiaj
robimy?- spytała Vera
-Wiesz co,
marzy mi się dzień nic nie robienia
-Popieram.
Produktywne dni od jutra
-Zdecydowanie
ahahahhaha
I tak mijały
nam dni. Powoli, leniwie, spokojnie i pięknie. Zbliżał się 18 lipca, urodziny
Veronic. 17, wieczorem, gdy Vera się kąpała do naszego pokoju przyszedł Charlie
-Czyli
wszystko zgodnie z planem. Prezenty ukryte. Dorothy piecze tort. Georgio
załatwił wystawną kolacje
-Do której
mam ją zająć? – spytałam
-Do 17.
Potem o 22 wy moglibyście no ten..
-Zmyć się? –
spytał Leondre i roześmiał się – Nie ma sprawy bracie
-Dzięki –
wymruczał zmieszany. Przytuliłam go.
-Nie
denerwuj się, tylko pamiętaj, niczego nie zjeb bo sama cię zabiję
-Super pocieszenie-
roześmialiśmy się
-Tylko,
pamiętajcie. Rano nie składamy jej życzeń – powiedział na odchodnym blondyn.
Zostaliśmy sami
-Myślisz, że
czemu chcę ją potem tylko dla siebie? – spytałam, gdy światło było już zgaszone
-Myślę, że
nie chcesz tego wiedzieć – roześmiał się i podskoczył kilka razy na łóżku
-O nie, jesteś okropny!!!! Śpisz na kanapie –
wybuchłam śmiechem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę o komentarze <3
Tęskniłam za tym blogiem ♥
OdpowiedzUsuńOn tęsknił za tobą ups
Usuń